SILK WAY RALLY 2019: SONIK POWIĘKSZA PRZEWAGĘ (3. ETAP)

rslik-3-1

Rafał Sonik – lider w rywalizacji quadowców na Silk Way Rally – doskonale odnalazł się na stepach kraju Czyngis Chana, gdzie zawodnicy wjechali we wtorek.

Wygrał drugi etap z rzędu, na terytorium Mongolii, i powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej. Niestety pech dopadł Arkadiusza Lindnera.


Zobacz także:

SPORT

MOTOCYKLE


 

Wicelider klasyfikacji z powodu awarii dotarł do mety z trzygodzinną stratą. Obaj Motocykliści Orlen Team: Maciej Giemza i Adam Tomiczek zameldowali się na mecie.

Po dwóch dniach rywalizacji w Rosji, zawodnicy musieli wcześnie rano wstać, by pokonać niemal 450-kilometrową dojazdówkę, przekroczyć granicę z Mongolią i dopiero dotrzeć do startu odcinka specjalnego. Rywalizacja zaczęła się w samo południe, a krajobraz uległ całkowitemu przeobrażeniu.

rslik-3-3

Z błotnistej tajgi rajdowa kolumna wjechała na ciągnące się po horyzont stepy i łagodne wzgórza, które z jednej strony pozwalały rozwinąć większą prędkość, a z drugiej stanowiły poważny test nawigacji. Rywalizacja toczyła się przede wszystkim na bitych drogach, jednak nie brakowało miejsc, w których błędna decyzja o wyborze właściwej trasy mogła kosztować kilka cennych minut.

Taki charakter trasy bardzo przypadł do gustu Rafałowi Sonikowi.

– Świetny techniczny etap. Genialnie przygotowany roadbook i bardzo dobrze ułożony etap. Naprawdę piękny! Mógłby mieć nawet o 200-300 km więcej – śmiał się na mecie zadowolony lider rajdu.

Siedmiokrotny triumfator Pucharu Świata odjechał swoim rywalom, powiększając przewagę nad najgroźniejszym rywalem, Aleksandrem Maksimowem do niemal 25 minut.

rslik-3-2

– Niespodzianką dnia było to, że całe 234 km oesu jechałem sam. Widziałem od czasu do czasu kurz motocyklisty przed sobą, ale nikt mnie nie wyprzedził. To oznacza, że utrzymałem dobre tempo z motocyklami – podsumował Rafał Sonik.

Mimo świetnego tempa i dużej przewagi, krakowianin podkreślał, że wcale nie szarżował.

– Były długie fragmenty, na których udawało mi się złapać mocny, rajdowy rytm. Starałem się jednak być bardzo uważny, nie stracić panowania nad quadem i go nie uszkodzić. To w końcu dopiero początek rajdu – zastrzegł SuperSonik.

rsilk-3-8

Poniedziałkowy etap Arkadiusz Lindner ukończył na kwadratowym kole, natomiast we wtorek przekroczył linię mety bez jednego koła. Nasz kierowca od pierwszych kilometrów OS-u jechał bardzo dobrym tempem wyprzedzając wolniejszych rywali, w tym także rosyjskiego kierowcę quada, Aleksandra Makimowa.

Na około 60 km przed metą oesu, podczas próby wyprzedzania kolejnego motocyklisty uderzył bokiem quada w znajdujący się na poboczu ogromny głaz, w wyniku czego po przejechaniu kolejnych kilku kilometrów, stracił całkowicie tylne koło. Kierowca quada z numerem 103, z ograniczoną liczbą narzędzi, w całkowicie polowych warunkach znalazł sposób, aby dojechać do mety jedynie na trzech kołach.

rsilk-3-9

– To była, jak dotąd najdłuższa jazda quadem, pokonałem ponad 700 km, z czego sporą część tylko na trzech kołach. Początek OS-u był bardzo dobry. Już po kilkunastu kilometrach wyprzedziłem Maksimowa i kilku motocyklistów. Doganiając kolejnego z nich, mimo dużego kurzu spróbowałem wyprzedzić go w wąwozie. W ostatniej chwili zauważyłem wielki kamień, odbiłem kierownicą, by czołowo w niego nie uderzyć. Prześlizgnąłem się po nim, ale wydawało się to poważne. Zatrzymałem się, aby sprawdzić, czy koło jest całe, ale wszystko wydawało się w porządku. Po kilku kilometrach poczułem, że nie mam w kole powietrza. Nie udało się tego naprawić, ale skoro dzień wcześniej dojechałem na kwadratowym kole to stwierdziłem, że i dziś dam radę. Zdziwiłem się mocno, gdy po kolejnych kilku kilometrach wyprzedziło mnie własne koło. Udało mi się przełożyć przednie koło na tył i jadąc 30-40 km/h dojechałem spacerowym tempem najpierw do mety odcinka, a później do bazy w Ułan Bator. Wbrew pozorom to było fajne doświadczenie, bo wiem, jakie narzędzia muszę przygotować na przyszłość. Jestem też bardzo zadowolony, że nie dałem się zabrać przez „śmieciarkę”. Nigdy w swojej rajdowej karierze nie wracałem „śmieciarką” i szczerze mówiąc nie zamierzam – relacjonuje Arkadiusz Lindner.

rslik-3-4

W klasyfikacji generalnej motocyklistów Maciej Giemza plasuje się na 11 pozycji – „oczko” wyżej niż Adam Tomiczek. Zgodnie z zapowiedzią organizatorów wtorkowy etap z Buriacji do Mongolii obfitował w wiele niebezpiecznych wąwozów, tras podążających śladami dzikiej zwierzyny, ścieżek równoległych do trasy i wyzwań związanych z nawigowaniem.

– Na dzisiejszym odcinku było bardzo dużo jazdy w koleinach przerośniętych trawą co mocno ograniczało widoczność. Drogi na mongolskim stepie są bardzo śliskie, szybkie i dziurawe. Cały czas trzeba mieć się na baczności, ponieważ bardzo łatwo o błąd, który przy dużych prędkościach z jakimi się poruszamy może być bardzo kosztowny. Dzisiaj średnia prędkość jazdy na odcinku specjalnym to ponad 100 km/h Organizator zapewnił nam dodatkowe utrudnienia w postaci ukrytych way pointow, ale poradziłem sobie z nimi bez większych przeszkód. Jedenasta pozycja w dniu dzisiejszym i awans na 12 miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu daje dobrą pozycję do walki podczas jutrzejszych zmagań – powiedział po wtorkowym etapie Adam Tomiczek.

rslik-3-5

– To był bardzo szybki etap, jechało mi się bardzo dobrze, byłem dziś w trzyosobowej grupie razem z Laią Sanz i José Ignacio Cornejo. Tempo było dosyć dobre, do pierwszego zawodnika straciłem nieco ponad 12 minut, co w kontekście poprzednich rajdów nie jest złym wynikiem. Przed nami najdłuższy odcinek specjalny całego rajdu, musimy się wyspać i zregenerować, żeby przejechać go równo. Mongolskie trasy przywitały nas bez wpadek i niespodzianek, oby tak dalej – podsumował swój występ Maciej Giemza.

W klasyfikacji juniorów, w której rywalizują motocykliści Orlen Team, prowadzi Luciano Benavides. Maciej Giemza zajmuje w tym trzecie, a Adam Tomiczek czwarte miejsce.

Na środę zaplanowano etap maratoński, a zarazem najdłuższy odcinek specjalny całego rajdu – 470 km. Zawodnicy opuszczą Ułan Bator i już po sześciu kilometrach dojazdówki rozpoczną ściganie, które zakończy się na zamkniętym biwaku. Tam nie będą mogli skorzystać z pomocy swoich zespołów serwisowych, a ewentualnych napraw będą musieli dokonać we własnym zakresie.