WIĘCEJ PIJANYCH KIEROWCÓW W 2019 ROKU – KTO PŁACI ZA WYPADEK?

policja.gov1

Z raportu Komendy Głównej Policji wynika, że w 2018 roku pijani kierowcy spowodowali 2,1 tysiąca wypadków, czyli około 7 procent wszystkich tego rodzaju zdarzeń drogowych.

W 65 proc. przypadków nietrzeźwi sprawcy kierowali samochodem osobowym. Pijani kierowcy doprowadzili do śmierci 266 osób, czyli ok. 9 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych na drogach.


Zobacz relacje:

BEZPIECZEŃSTWO

ROZMAITOŚCI


 

Jak pokazują statystyki, w wypadkach spowodowanych „pod wpływem” ryzyko śmierci uczestników zdarzenia jest większe.

Niestety, wiele wskazuje na to, że statyki na koniec 2019 roku mogą prezentować się gorzej. Policja informuje, że do tej pory zatrzymała ok. 60 tysięcy kierowców „na podwójnym gazie”, co oznacza, że trend spadkowy z ostatnich lat mocno zahamował.

W całym ubiegłym roku zatrzymano 104,6 tys. osób – prowadzących w stanie po użyciu (od 0,2 do 0,5 promila) i nietrzeźwych kierowców (powyżej 0,5 promila).

– Rocznie trafia do nas kilkaset zgłoszeń dotyczących kolizji i wypadków, których sprawca nie był trzeźwy. Jeśli kierowcy wsiadają za kierownicę po alkoholu, muszą liczyć się z tym, iż będą płacili ze swoich pieniędzy za szkody wyrządzone na zdrowiu i mieniu poszkodowanych. Niezależnie od tego, czy mieli wykupione obowiązkowe ubezpieczenie OC, czy nie – mówi Damian Andruszkiewicz z Compensa TU S.A. Vienna Insurance Group, organizatora akcji Bezpieczna Autostrada.

Bat na nietrzeźwych kierujących

Procedura odszkodowawcza po wypadku spowodowanym przez nietrzeźwego kierowcę zaczyna się standardowo. Ubezpieczyciel sprawcy zdarzenia bada zgłoszoną mu sprawę i wypłaca rekompensatę należną poszkodowanemu. Jednak, zgodnie z art. 43 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, może następnie zgłosić się do nietrzeźwego sprawcy z żądaniem zwrotu równowartości pieniędzy wypłaconych poszkodowanym w wypadku (tzw. regres ubezpieczeniowy).

– Zgodnie z ustawą każdy ubezpieczyciel oferuje kierowcom OC o takim samym zakresie ochrony. Jednak w ściśle określonych prawem sytuacjach nie przejmie na siebie odpowiedzialności za zdarzenie lub po wypłacie odszkodowania zwróci się do właściciela samochodu z regresem. Tak się właśnie dzieje po szkodach spowodowanych przez kierowcę będącego pod wpływem alkoholu – każdego roku prowadzimy nawet do 300 takich spraw. Nietrzeźwy sprawca nie uniknie finansowej odpowiedzialności za wypadek, który spowodował – tłumaczy Damian Andruszkiewicz z Compensy.

Warto dodać, że nie tylko pijani kierowcy mogą spodziewać się żądania zwrotu wypłaconego przez ubezpieczyciela odszkodowania. Podobnie jest w przypadku sprawców, którzy:
• spowodowali szkodę pod wpływem narkotyków lub innych substancji odurzających;
• kierowali pojazdem nie mając do tego uprawnień;
• zbiegli z miejsca zdarzenia;
• doprowadzili do szkody umyślnie.

Słony rachunek za szkodę spowodowaną „pod wpływem”

Jaka może być wartość dochodzonych kwot? To zależy od rodzaju szkody, ale trzeba przyjąć, że sprawca wypadku, który w momencie zdarzenia był pod wpływem alkoholu, może spodziewać się rachunku opiewającego niekiedy na potężne kwoty. Jeśli nie zapłaci, ubezpieczyciel skieruje sprawę do sądu lub podejmie inne działania egzekucyjne, prowadzące do odzyskania należnych mu pieniędzy.

Przypomnijmy, że zgodnie z ustawą ubezpieczyciel ma obowiązek likwidować szkody do równowartości w złotych (bez względu na liczbę poszkodowanych):
• w przypadku szkód na osobie – 5 210 000 euro w odniesieniu do jednego zdarzenia;
• w przypadku szkód w mieniu – 1 050 000 euro w odniesieniu do jednego zdarzenia.

– Na całkowitą sumę odszkodowania, a więc i roszczenia wobec pijanego sprawcy, składa się wiele czynników. Kwota należna poszkodowanemu za uszkodzone mienie może zostać powiększona o wartość szkód osobowych, zadośćuczynienie za doznane cierpienie, zwroty kosztów leczenia i rehabilitacji, jak również przyznane i wypłacone w związku z wypadkiem renty – i to zarówno poszkodowanym, jak i ich rodzinom. W skrajnych przypadkach sumy roszczeń mogą sięgnąć dosłownie milionowych kwot – mówi Damian Andruszkiewicz.

Fot.: podkarpacka.policja