RAJD DAKAR 2012: HOŁEK NADRABIA, SPOKOJNY MAŁYSZ

Krzysztof Hołowczyc i Jean – Marc Fortin (Mini All 4 racing) zajęli dziś szóste miejsce na 11. etapie Rajdu Dakar. Kierowca Orlen Team i Automobilklubu Polski był wolniejszy od zwycięzcy o 12.15 minuty.

Istotne jest jednak, że Hołek awansował na jedenaste miejsce w zawodach. To spowoduje, że jutro nie będzie musiał – tak jak to było dzisiaj – jechać w strasznym kurzu i wyprzedzać wiele wolniejszych załóg. Polak pokazał klasę szczególnie w końcówce odcinka specjalnego, którą przejechał zdecydowanie najszybciej ze wszystkich kierowców, odrabiając straty do rywali, odnotowane na przedostatnim punkcie kontroli czasu. Do miejsca w “10” Hołowczyc ma stratę ponad godziny…

– Po wczorajszym dniu nie spędziłem dobrej nocy. Oczywiście chodziły mi po głowie różne myśli łącznie z tym, że zastanawiałem się nad sensem dalszej rywalizacji. Ale pomyślałem sobie, że w sporcie nie jest sztuka wyłącznie wygrywać ale również podnosić się z momentów upadku. Początek etapu był trudny, mieliśmy problemy z przegrzewaniem się silnika. Okazało się, że po wczorajszym strzale w chłodnicę z liny pewne elementy nie były prawidłowo zamontowane. Podczas neutralizacji mechanicy poprawili mi osłonę chłodnicy i dolali trochę wody, która była zużywana przez silnik w nadmiernych ilościach. Zostały dwa ciężkie OS-y, wierzę że silnik je przetrwa, a ja ponawiązuje jeszcze walkę na odcinkach specjalnych. Nie interesują mnie miejsca, które obecnie zajmuję, przyjechaliśmy tu po pozycję na podium i to już nie jest realne. Jedziemy więc dla siebie i dla kibiców. Jedziemy dalej – powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.

Adam Małysz i Rafał Marton jechali dziś bardzo spokojnie, realizując swój cel. Niestety załoga utknęła pomiędzy piątym, a szóstym punktem pomiarowym. Prawdopodobnie do mety Mitsubishi dojechało ciągnięte przez ciężarówkę. Wiadomo, że wcześniej wystąpiły problemy ze sprzęgłem i serwis Mirka Zapletala je próbował usunąć. Polak znajduje się jednak na liście startowej dwunastego etapu. Ma wyruszyć z 59. miejsca. Nasz wielki sportowiec jest podobno nie stracił nadziei na znalezienie się na mecie w Limie…

Małysz jest natomiast niewyspany – na sen na serwisie pozostały mu przed startem do 12. etapu zaledwie dwie godziny!

– To jest Dakar! Pierwszy raz jechałem po nocy, po wydmach i ciężkim terenie, ale widocznie się sprawdziłem, bo dojechaliśmy. Najgorsze to jest oczekiwanie, kiedy wiesz że nie z twojej winy musisz czekać parę godzin na pomoc z T4. Potem wymiana sprzęgła kolejne 2-4 godziny to taka męcząca bezczynność. Prawdopodobnie zawinił fesz-fesz. Pył wszedł do sprzęgła i zaczęło się ślizgać. – Dziś był ogólnie pechowy dzień. Na 30 kilometrze uderzyliśmy w skałę, tak że zostały strzępy. Jechaliśmy za innym autem pod górę w fesz-feszu, a jak wiadomo przy wspinaniu w pyle trzeba cisnąć ile się da. Jak się zatrzymasz to już zostaniesz. Na górze było sporo dużych skał, ale jak zaczęliśmy hamować to już było zbyt późno. Przyjęliśmy jedną z tych skał na koło i tyle – mówi o perypetiach na odcinku Adam. Później w rajdówce zaczęły się problemy ze sprzęgłem. – Czuliśmy jak sprzęgło się ślizga przy zmianie biegów. Postanowiliśmy je oszczędzać i tak jechaliśmy bardzo wolno, żeby dojechać do mety. Później na dojazdówce sprzęgło się wystudziło i samochód szedł dużo lepiej. Ale na drugim odcinku, po 10-15 kilometrach, były strome podjazdy pod górę, znowu w fesz-feszu i tam już żeśmy zostali – mówił na mecie Adam Małysz.

Piotr Beaupre był na początkowych punktach kontroli czasu szybszy kolegów, ale także jego nie ma w wynikach etapu.

Stephane Peterhansel okazał się dziś najszybszy i zdaje się jechać po swój dziesiąty triumf w imprezie. Nani Roma stracił co prawda tylko 3.44 minuty, ale do Francuza traci już w klasyfikacji 22.49 minuty.

Pechowo jechał dziś Robbi Gordon. Amerykanin, który wciąż nie jest jeszcze zdyskwalifikowany – jego odwołanie nie zostało rozpatrzone – zatrzymał się dziś na trasie (podobnie jak Hołek wczoraj) i stracił bardzo dużo czasu (1:50.40 godz.). Gordon jest w wynikach czwarty (2:10.31 godz.), tracąc do podium prawie godzinę.

Przed wielką szansą stanięcia na podium stanął w tej sytuacji niespodziewanie Giniel De Villiers. Na dzisiejszym etapie był czwarty, przegrywając jeszcze z Ricardo Lealem dos Santosem. Ale dla niego to bez znaczenia…

Wśród motocyklistów bardzo spokojnie pojechał znów Jacek Czachor. Motocyklista Orlen Team i Automobilklubu Polski zajął 20 lokatę z czasem o 25.53 minuty gorszym od zwycięzcy. Marek Dąbrowski był 34-ty (54.14 min.). W klasyfikacji Czachor jest obecnie czternasty (4:06.41 godz.), ale ma realne szanse awansować o jedno miejsce. – brakuje mu do tego niespełna dwóch minut. Dąbrowski zajmuje 31 pozycję (8:20.14 godz.).

– Nie możemy wymieniać przede wszystkim kół. Za to istnieje możliwość skorzystania z tak zwanego szybkiego serwisu. Widziałem wielu zawodników, którzy naprawiali swoje motocykle na dojazdówkach. Dzisiejszy odcinek specjalny był podzielony na dwie części. Od razu na początku miałem problemy w rzeczce, która przecinała OS. Zbyt późno zeskoczyłem z motocykla i się zakopałem w mule. Później jechałem już płynnie. Bardziej męcząca była druga cześć trasy. Jechaliśmy cały czas po ostrych kamieniach. Mam lekko podbitą przednią felgę. Próbuję jechać jednak tyle co potrafię. Przed nami jeszcze dwa trudne dni i będę się starał jechać jak najlepiej – komentował Jacek Czachor.

– Dzisiaj śpimy na zupełnie innym biwaku niż ekipy samochodowe. Organizator zawsze stara się urozmaicić motocyklistom rywalizację, stąd też etap maratoński. Mamy znaczone koła, których nie możemy wymienić i pokonamy na nich ponad 1000 km. Nie będzie również serwisu na biwaku, na szczęście trasa dojazdowa pokrywa się i dla zawodników i assistance więc mogliśmy dokonać drobnych napraw. Pierwsza część maratonu za nami. W Peru jest jeden wielki fesz-fesz, a krajobraz jest księżycowy. Peruwiańscy kibice przywitali nas równie gorąco co argentyńscy i chilijscy. Ludzie co prawda trochę zmaleli i ściemnieli, ale atmosfera rajdu jest nadal fantastyczna – komentował Marek Dąbrowski.

Jedenasty etap wygrał lider, Cyril Despres. Drugi metę osiągnął Gerard Farres Guell (strata 1.39 min.), a trzeci był Marc Coma (2.01 min.). Hiszpan traci obecnie do Francuza 2.22 minuty, tak więc rywalizacja wcale nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Trzeci jest Rodrigues, który traci do lidera aż 1:08.40 godz.

W klasyfikacji quadów etap wygrał Alejandro Patronell na Yamaha i jest on zdecydowanym liderem. Rafał Sonik dojechał do mety 11. etapu na czwartym miejscu, ale Polak nie jest klasyfikowany.

Dwunasty etap zostanie rozegrany w piątek 13 stycznia, oby okazał się szczęśliwy dla załogi ORLEN Team. Trasa rywalizacji na wzór rysunków z Nazca, które można podziwiać w tych regionach, będzie układała się w obraz smoka. Zawodnicy nie będą mieli jednak zbyt wiele czasu by podziwiać arcydzieło organizatorów. Zapewne jednak poznają trudność nawierzchni, którą w większości odcinka stanowią wydmy.

Więcej na www.orlenteam.pl.

Zobacz też: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA.

Zobacz też: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA 2.

Zobacz: RAJD DAKAR 2012: WILLI WEYENS – GALERIA 3

POLECAMY: RAJD DAKAR 2012: KIEROWCA ZASNĄŁ – ZAŁOGA SZPITALU

POLECAMY: RAJD DAKAR 2012: JARDA LAMAC – GALERIA