RAJD DAKAR 2020: ARON DOMŻAŁA ZNÓW NA PODIUM (7. ETAP)

Aron Domżała i Maciej Marton zajęli trzecie miejsce w klasie SSV na siódmym etapie rajdu Dakar. Udanie startowali także inni nasi zawodnicy.

Niedzielną rywalizację przyćmiła informacja o śmierci na trasie motocyklisty Paulo Gonçalvesa.


Zobacz także:

SPORT

MOTOCYKLE


 

Motocyklisty nie udało się uratować po upadku.

Rafał Sonik, piaty na mecie, utrzymał trzecią lokatę w kategorii quadów. Na piąte miejsce awansował Kamil Wiśniewski Kuba Przygoński i Timo Gottschalk zajęli 8. miejsce, Martin Prokop i Viktor Chytka – 13. i takie też zajmują w klasyfikacji generalnej. Arkadiusz Lindner dziś stracił dużo czasu. Maciej Giemza był 23. i jest 19 w tabeli.

Aron Domżała i Maciej Marton awansowali do “dziesiątki” (są 9.), a Maciej Domżała i Rafał Marton dziś byli 20. (są 14.). Załoga Darka Rodewalda spisała się nieco słabiej (15.) i spadła na siódmą pozycję.

Z kolei ciężarówka Szymona Gospodarczyka pojechała świetnie (8.) i utrzymała 13 pozycję. Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Filip Skrobanek są nadal na 19. miejscu, a Krzysztof Jarmuż w Original by Motul jest siódmy.

Kuba Przygoński i Timo Gottschalk przez cały OS jechali w czołówce i ostatecznie przyjechali na metę ze stratą 11.41 min. do zwycięzcy etapu i lidera rajdu Carlosa Sainza.

– Dzisiejszy odcinek to jedna wielka autostrada po pustyni. Nie było to zbyt skomplikowane – mnóstwo płaskich fragmentów, po których jechaliśmy 180 km/h, później przejeżdżaliśmy przez wydmy, a potem znowu płaska trasa. Dziś samochody, które miały większą prędkość maksymalną były dużo szybsze. Wydarzyła się wielka tragedia, bo zmarł Paulo Gonçalves. Gdy jeździłem na motocyklu mieliśmy razem wiele fajnych momentów wspólnego ścigania i rywalizacji – powiedział Kuba Przygoński, kierowca Automobilklubu Polski i Orlen Team.

Martin Prokop i Viktor Chytka po raz drugi w tegorocznym Dakarze zajęli 13. miejsce.

– Siódmy etap to duże zaskoczenie, bo był to najdłuższy odcinek i jednocześnie najszybszy jak dotąd. Trasa była bardzo płaska, więc ciężko było pokazać umiejętności oraz strategię i to było trochę rozczarowujące. Samochód pracował bardzo dobrze. Po przeglądzie osiągamy większą prędkość maksymalną, niż wcześniej i dzięki temu jesteśmy nieco bardziej zadowoleni – powiedział Martin Prokop.

Liderem wśród quadowców pozostaje Chilijczyk Ignacio Calsale.

Awans zaliczył Kamil Wiśniewski.

– Jechało mi się dziś dobrze i tak naprawdę mógłbym pokonać jeszcze 100, może 200 km, bo odcinek był bardzo szybki. Na trasie widziałem helikopter i kilku stojących motocyklistów, ale nie wiedziałem, że to coś poważnego, bo takiego widoku doświadczam czasem kilka razy dziennie na Dakarze. Dopiero na mecie dowiedziałem się, że śmierć poniósł uczestnik, który moim zdaniem był jednym z najtwardszych zawodników. Bardzo smutny dzień ¬– podsumował Kamil Wiśniewski.

Dzień odpoczynku pozwolił zregenerować siły Arkadiuszowi Lindnerowi, ale nie udało się wyeliminować nękających go od kilku etapów problemów z quadem.

Jak się jednak okazało podczas niedzielnego etapu, problem wciąż istnieje i za jego sprawą Polak nie może walczyć o czołowe lokaty. Do mety siódmego etapu łodzianin dojechał na 17. pozycji, tracąc przy tym dwie godziny do poprzedzającego go zawodnika. Niemniej Arek cieszy się, że przy tych kłopotach udaje mu się dojeżdżać do mety i wciąż stoi przed szansą ukończenia swojego debiutanckiego Dakaru.

Miejsce w najlepszej dwudziestce motocyklistów Rajdu Dakar utrzymuje Maciej Giemza, który w niedzielę osiągnął 24. czas.

– Cały odcinek bez żadnych problemów. Do tankowania nie jechałem na 100 proc., ponieważ musiałem pokonać 253 km i istniało ryzyko, że zabraknie paliwa, więc na prostych rozwijałem prędkość 135-140 km/h, zamiast 160 km/h. Po tankowaniu miałem super rytm na wydmach, jednak na 270 kilometrze widziałem coś, co sprawiło, że nie wiedziałem, co ze sobą zrobić – próbę reanimacji Paulo Gonçalvesa. Na mecie niestety tylko potwierdziło się, że nieudaną. Najgorszy dzień w życiu za mną – powiedział Maciej Giemza.

Udany dzień zaliczył Krzysztof Jarmuż.

– Był to pierwszy etap po dniu przerwy, zatem wszyscy wypoczęci, chcą się ścigać. Odcinek był bardzo szybki. W trakcie odcinka specjalnego wiedziałem, że był wypadek, bardzo wielu zawodników tam się zatrzymało. Ja nie zatrzymywałem się, bo machnęli mi, że sytuacja opanowana. Na mecie dowiedziałem się, że na trasie zmarł Paulo Goncalves. Jest mi niezwykle smutno, bo znałem tego zawodnika. Byliśmy w jednym zespole Hondy w 2008 oraz w 2009 roku i tym bardziej jest mi bardzo smutno i przykro. Nie wiem, co dalej robić. Nie można jechać na siłę. Jak ginie człowiek, to trzeba mu oddać cześć. Czekamy, jaką decyzje podejmie organizator. Uważam, że jutrzejszy odcinek powinien być odwołany. Jeżeli organizator nie podejmie takiej decyzji, to zastanawiam się czy sam nie odpuścić jednego dnia i ruszyć dalej, ponieważ jak umiera jeden z nas to należy się mu oddanie należytego szacunku i pamięci – podsumował dzień Krzysztof Jarmuż.

Pozycję lidera wśród motocyklistów utrzymuje Ricky Brabeck, który wygrał dotychczas dwa etapy, a w niedzielę był 5.

3 sekundy. Tyle wyniosła różnica na mecie odcinka w klasyfikacji ciężarówek. Tyle dzieliło po 546 kilometrach rywalizacji zwycięzcę Andrieja Karginowa od drugiego na mecie Dmitrija Sotnikowa. Odpowiada to mniej więcej dystansowi 90 metrów pomiędzy Kamazami, które ukończyły odcinek ze średnią szybkością blisko 109 km/h…

W poniedziałek zawodnicy wrócą do rywalizacji i przejadą na trasie 8. etapu łącznie 716 km, w tym 477 km odcinka specjalnego. Start i metę zaplanowano w Wadi ad-Dawasir. Jednak zgodnie z oczekiwaniami dla motocykli i quadów etap ten został odwołany.

Fot.: zespoły i dakar.com