RALLYE DU VAR 2012: WYPADEK KUBICY – AUTO W OGNIU

Robert Kubica miał wielką szansę na odniesienie życiowego sukcesu w rajdach. Prowadził w rajdzie Rallye du Var, rundzie Mistrzostw Francji z olbrzymią przewagą nad konkurentami.

Niestety Citroen C4 WRC prowadzony przez Polaka wypadł z trasy. Samochód stanął w płomieniach. Mimo interwencji straży pożarnej Citroen spłonął. Na szczęście załodze nic się nie stało.

Kubica wygrywał w rajdzie OS za OS-em – wszystkie dziesięć, jakie rozegrano w piątek, sobotę i rano w niedzielę – jego przewaga wynosiła aż 5.48,8 minuty nad kolejną z załóg. Na drugim z trzech niedzianych odcinków specjalnych, przedostatnim w zawodach, Citroen uderzył w drzewo, a następnie wpadł do rowu. Auto stanęło w ogniu. Na szczęście pożar został szybko ugaszony, a kierowca i pilot nie odnieśli obrażeń.

Jak podali polscy dziennikarze telewizyjni obecni na rajdzie, przyczyną wypadku był błąd pilota, który źle podyktował opis.


PECHOWY BRONISZEWSKI

Pechowy start zaliczył w niedzielę także inny nasz “eksportowy” kierowca – Michał Broniszewski. Po udanych startach w dwóch ostatnich latach, tym razem występ na torze Autodromo di Vallelunga Piero Taruffi nie przyniósł sukcesu. Polski zawodnik w załodze z Danielem Zampieri i Paolo Andreasi nie ukończył 24. edycji wyścigu 6 Ore di Roma.

W samochodzie Ferrari 458 Italia GT3 zespołu Kessel Racing doszło do defektu silnika na początku trzeciej godziny wyścigu.

Po starcie przez pierwsze kilkadziesiąt minut stawka 35 samochodów jechała za safety carem z powodu gęstej mgły. W biało-czerwonym Ferrari z numerem 44 na pierwszej zmianie jechał Daniel Zampieri. Wkrótce po wywieszeniu zielonej flagi młody Włoch zjechał do boksu na zmianę opon z powodu podsterowności, co oznaczało stratę wielu pozycji. Na drugiej zmianie pojechał Michał Broniszewski, który odrobił dużą część strat, awansując z 18 na 13 miejsce, a potem zmienił go Wenezuelczyk Paolo Andreasi i po kilku okrążeniach doszło do awarii.

– Liczyłem w ten weekend na przełamanie pechowej passy – powiedział Michał Broniszewski. Niestety, chociaż szło nam całkiem nieźle, fortuna i tym razem nie była o naszej stronie. Spotkał nas defekt, któremu nie byliśmy w stanie w żaden sposób zapobiec. To jeszcze nie koniec sezonu. 14 grudnia jedziemy w wyścigu 12 h Abu Dhabi i tam spróbujemy powetować sobie niepowodzenie.