VOLVO: POJEDYNEK PIOTR ADAMCZYK – ZBIGNIEW GUTKOWSKI

VoA 0

Na trasie Świnoujście-Hel doszło do nietypowego wyścigu. Znany z samotniczych rejsów oceanicznych Zbigniew Gutkowski rzucił wyzwanie Piotrowi Adamczykowi. Żeglarz pokonywał trasę swoim karbonowym jachtem klasy Imoca.

Aktor jechał hybrydowym Volvo V60, którym porusza się na co dzień. Aby nieco utrudnić zadanie kierowcy, trasa lądowa wiodła wąskimi drogami, jak najbliżej brzegu.


Zobacz także:
ROZMAITOŚCI


Wydaje się, że w takimi starciu łódź jest bez szans. Wiatr, który wprawia ją w ruch, jest bardzo chimerycznym i nieprzewidywalnym żywiołem. Ten karbonowy jacht zbudowany za niemal 5 mln funtów może pływać z prędkościami dochodzącymi do 60 km/h, ale jest to możliwe na oceanie podczas najpotężniejszych wiatrów, a nie na Bałtyku, Tutaj nawet kierunek wyścigu nie był przypadkowy, bo o tej porze roku najczęściej wieje z Zachodu na Wschód. Łódź ma maszt o wysokości niemal 30 m, jest lekka i teoretycznie nie powinna napotkać żadnych przygód.

Na jej pokładzie zameldował się doborowy skład: Zbigniew „Gutek” Gutkowski i Maciej „Świstak” Marczewski. Przed wyruszeniem w trasę, kapitan łodzi pokazał swoją jednostkę Piotrowi Adamczykowi, który pokonywał tę samą trasę lądem, jadąc jak najbliżej linii brzegowej. Punkt kontrolny: Trzęsacz. Punkt docelowy: Hel. Punkt początkowy: marina w Świnoujściu. A zatem start!

 

Świnoujście – bez promu ani rusz

Piotr Adamczyk zasiadł za sterami Volvo V60 plug-in hybrid, którym porusza się na co dzień. Pod maską auta znalazł się silnik Diesela o mocy 215 KM napędzający koła przednie. Koła tylne napędza silnik elektryczny o mocy 70 KM. Gdy dwie jednostki pracują razem, auto może przyspieszyć do setki w 6,1 sekundy. Ale to nie jest styl jazdy dla dżentelmena. Piotr ceni sobie ciszę w kabinie, ponieważ może wtedy spokojnie słuchać swojej ulubionej muzyki. Ta cisza może być zachowana nawet na trasie przez pierwszych 50 km. Właśnie tyle ten samochód może pokonać wyłącznie na prądzie z prędkością do 120 km/h. Na polskich drogach krajowych to zupełnie wystarcza. A na lokalnych – to aż nadto.

Pierwszą przeszkodą, którą napotkał kierowca był prom. Pływa co kilkanaście minut i nawet poza sezonem ustawia się do niego kolejka. Białe Volvo Piotra załapało się dopiero na drugą transzę. A łódź w tym czasie płynie. Po dobiciu na drugi brzeg, Volvo szybko nadrabia zaległości. Jest druga połowa maja, większość miejscowości nadmorskich jest jeszcze pusta i przejezdna. W okolicach Dziwnowa jeszcze na chwilę samochód spowalnia otwierany most. W punkcie kontrolnym w Trzęsaczu koło Rewala pierwszy melduje się „Gutek” z przewagą ok. 30 minut. Teoretycznie wolniejsza łódź tu okazała się szybsza.

 

Punkt Kołobrzeg – Volvo na prowadzeniu

Volvo nabrało rozpędu. Bez promów, bez mostów zwodzonych, bez korków sukcesywnie zmniejsza stratę do jachtu, by już w okolicach Kołobrzegu zyskać trzygodzinną przewagę. Potem łódka, choć nie jest to żeglarskie porównanie, ma już tylko pod górę. W okolicach Ustki odbywają się manewry wojskowe. Załoga okrętów wojennych nie zna się na żartach, stąd należy ominąć teren ćwiczeń łukiem, którego promień liczy ponad 50 km. To w zupełności przesądza o miażdżącym zwycięstwie samochodu. Piotr orientując się, jaką ma przewagę, spokojnie zatrzymuje się na posiłek, na kawę lub tak po prostu- by podziwiać okolicę.

Hel – ostateczne zwycięstwo drogi lądowej

Piotr Adamczyk dojeżdża na metę po godzinie 22.00. Jego konkurenta nie widać nawet na odległym horyzoncie. Gutek dopłynie dopiero za 14 godzin. Z pewnością brak manewrów wojskowych, czy mocniejszy wiatr mogłyby istotnie zmniejszyć tę przewagę. Rzecz w tym, że cała ta akcja miała jeszcze jeden cel, oprócz bezpośredniego porównania prędkości obydwu konkurentów. Żeglarstwo jest piękne, pełne pasji i przygód. Firma Volvo, z pomocą swoich ambasadorów, chciała pokazać piękno tego sportu.

Fot.: Błażej Żuławski