RAJD DAKAR 2020: OJCOWIE I SYNOWIE PONOWNIE NA TRASIE

rdakar-marton1

Ojcowie często zarażają synów motoryzacyjną pasją. Rzadko jednak zdarza się by, dwóch ojców i dwóch synów stworzyło zespół rajdowy i wspólnie podjęli jedno z najtrudniejszych wyzwań w świecie motosportu.

W zbliżającym się Rajdzie Dakar już po raz drugi swoich sił spróbują Aron Domżała z Maciejem Martonem oraz ich ojcowie Maciej Domżała i Rafał Marton.


Zobacz także:

SPORT

RAJD DAKAR 2020


 

Oba duety zdecydowały się na start w klasie UTV (SxS).

Przed rokiem, debiutujący w Dakarze, za kierownicą Toyoty Hilux Aron Domżała oraz pilotujący go Maciej Marton radzili sobie świetnie. Jechali w pierwszej dziesiątce, jednak ich przygodę przerwała mgła. Samochód polskiego zespołu utknął w takim miejscu, że wyciągać musiał go ciężki, wojskowy śmigłowiec.

– Zakończenie mojego debiutanckiego Dakaru było dla mnie trudne jednak już samolocie powrotnym z Peru myślałem tylko o kolejnym starcie oraz o tym jak mogę się do niego najlepiej przygotować. Skala trudności tych zawodów powoduje, że wspinamy się na swoje fizyczne oraz mentalne wyżyny, a to uzależnia – powiedział Aron Domżała.

W tym roku obie załogi zgłosiły się do rywalizacji w klasie SxS (Side by Side). Są to lekkie pojazdy terenowe w Polsce znane jako UTV. Kategoria ta bardzo rozwinęła się w ostatnich latach i startuje w niej wielu szybkich zawodników, którym mniejsza bariera finansowa pozwoliła na ściganie się na najwyższym poziomie. W tegorocznym Dakarze lista startowa SxS była ograniczona do 50 pojazdów i zapełniła się błyskawicznie.

– Zmieniliśmy klasę głownie z chęci wystartowania konkurencyjnym pojazdem pozwalającym walczyć o najwyższe lokaty. Zakupiliśmy dwa Can-Am’y ze stajni South Racing, która wygrała dwa ostatnie Dakary. Dzięki temu wystawiamy w pełni polski zespół, który ma szanse powalczyć o dobry wynik. Start dwoma bliźniaczymi autami będzie bardzo pomocny, ponieważ w razie awarii, nasze załogi będą mogły sobie pomagać – tłumaczy Aron Domżała.

Zespół jest bardzo pozytywnie nastawiony i dobrze przygotowany. Synowie Can- Am’em startowali tylko w Maroku, ale byli bardzo konkurencyjni w pojedynku z doświadczonymi rywalami. Do nawigowania w nowym typie pojazdu, bez przedniej szyby musiał przywyknąć jednak Maciej Marton.

– Trzeba trochę mocniej trzymać roadbook i uważać by nie wywiało karty drogowej. Muszę też przyzwyczaić się do zamkniętego kasku, ale z drugiej strony mamy lżejsze koła, więc wymiana przebitych opon jest przyjemniejsza – komentował z uśmiechem.

Młody Nawigator jako jedyny miał już okazję ścigać się w Arabii Saudyjskiej. Podczas Hail Baja w 2013 roku zajął pierwsze miejsce.

rdakar-marton2

Przed rokiem, podczas gdy synowie rywalizowali w klasie T1, pojazd UTV wybrali ojcowie. Odnieśli mały sukces, bo byli najdłużej pozostającą w stawce załogą awaryjnego Polarisa. Nie zdołali jednak dotrzeć do mety. Powrót na start w tym samym składzie nie był oczywisty.

– Planowałem wystartować w Dakarze tylko raz, ale lubię podróżować po świecie i skusiła mnie Arabia Saudyjska, której jeszcze nie miałem okazji odwiedzić. Nie zdecydowałbym się na kolejny start w tym samym kraju – mówił Maciej Domżała.

Zdaniem Rafała Martona, najbardziej doświadczonego członka zespołu, Can-Am Maverick daje większe szanse na ukończenie rajdu i dobry rezultat.

– Uważam, że jest bez porównania lepszym pojazdem. Wiem co mówię, bo w Can-Amie X3, w ostatnich latach zdobyłem dwa tytuły mistrzostw Polski, a w tym roku również mistrzostwo Europy. To będzie już trzeci kontynent, na którym będę ścigać się w Dakarze. Przez lata zgubiłem tremę startową – wiem czego mogę się spodziewać. Są oczywiście trudne dni, kiedy przyklęka się na jedno kolano i jest naprawdę ciężko, ale te trudności są elementem rywalizacji. Tymczasem Arabia Saudyjska jest wielką niewiadomą. Liczę, że te tereny będą dużo bardziej rajdowe, a ściganie się po tej pustyni da nam znacznie więcej przyjemności niż ostatnia edycja w Peru, gdzie kilka razy mijaliśmy te same miejsca, tylko w różnych kierunkach – mówi Rafał Marton.

Załoga ojców na zbliżający się Dakar ma prosty cel: dotarcie do mety. Synowie stawiają sprawę jasno. Chcą powalczyć o miejsce w czołówce.

– Czujemy, że jesteśmy w dobrej formie, mamy konkurencyjny samochód oraz bardzo dobry zespół. Na papierze mamy wszystko na bardzo dobry wynik, ale Dakar to jest super maraton, a nasz zeszłoroczny start pokazał że nawet ostrożna jazda nie gwarantuje dotarcia do mety i musimy zachować dużo pokory. Nasz plan jest prosty, damy z siebie wszystko. Powalczymy o najwyższe lokaty, ale aby móc ukończyć Dakar, a tym bardziej na wysokiej pozycji jest potrzebna jeszcze szczypta szczęścia – zakończył Aron Domżała.