WIELKI TEST SERWISÓW DLA RENAULT MIODUSZEWSKI

Ostatnio jedno ze znaczących pism motoryzacyjnych zamieściło wyniki rankingu salonów samochodowych. Przedsięwzięcie – jak możemy przeczytać – było ogromne: dziesiątki ankieterów odwiedziły dziesiątki salonów 17 marek w całej Polsce.

Udawali, obserwowali, oceniali. I wyszło z tego, że ktoś tam jest najlepszy, a ktoś najgorszy. Bo ktoś nie miał ulotki, a ktoś nie zaoferował jazdy próbnej…

Pic na wodę, fotomontaż! Kupno samochodu to przecież nie to samo, co kupno pinezek (które nabywa się zapewne nie częściej niż auto)! Jeśli ktoś decyduje się na wydanie kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy złotych – jest to zazwyczaj decyzja przemyślana, a nie spontaniczna. Dla mnie jako nabywcy nie jest istotne, która marka ma najlepszych sprzedawców – ja idę w konkretnym celu do konkretnego salonu. Bo mam blisko, bo koś mówił nim dobrze, bo podoba mi się jego strona internetowa, albo po prostu – bo mam takie widzimisie. Jeśli mi się tam nie spodoba, po prostu go opuszczam. Moja wolna wola!

Test, do tego jeszcze Wielki – nie obrażając nikogo, mnie nie interesuje. Zdecydowanie inaczej jest jednak z serwisem. Bo do serwisu – gdy coś dolega mojemu pojazdowi – muszę się udać. Czy chcę, czy nie chcę. Moja wolna wola w tym przypadku ogranicza się jedynie do dylematu: zadzwonić do autoryzowanej stacji obsługi, czy też pana Henia.

Bo pan Henio ze mnie nie “zedrze” – nie każe zapłacić za samo wstawienie auta na kanał 1000 złotych. Bo pan Henio zatroszczy się o mój portfel, szukając zastępczych części. Bo pan Henio to “swój chłop”.

Ale z drugiej strony nie jest pewne, czy pan Henio da sobie radę. Bo w dobie komputerów i specjalistycznych programów, diagnostyka mojego samochodu jest znacznie pewniejsza w ASO. A części, co prawda tanie, mogą okazać się po prostu bublem. I zamiast zyskać – w sumie stracę na interesie.

Wolne wybory (kiedyś identyczne sformułowanie zakwestionowała i zdjęła mi cenzura)! Wolna wola. Dobrze, że możemy mieć takie dylematy, choć młodsze pokolenie nie może nawet wiedzieć – nie tylko pamiętać, że jeszcze nie tak dawno – dwadzieścia kilka lat temu – ich mieć nie mogliśmy…

Coraz mniejszą rolę ma dziś w motoryzacji “polecanie”, które wiodło niegdyś prym – bez niego praktycznie nic nie dało się załatwić. Test salonów (choć Wielki) mnie – jak już wspominałem – nie przekonał. Trąci mi jakoś przeszłością, próbą narzucania czegoś. Sztuką dla sztuki.

Ale sam chcę kogoś polecić! Jeśli będziecie jechali z Warszawy nad morze “7”-ką, a coś się będzie dziać z waszym autem – nie przegapcie serwisu Renault w Nidzicy. Widać go z drogi, znajduje się tuż przy stacji benzynowej.

Ostatnio jadąc miałem bowiem problem, choć niewielki, ale irytujący. Podjechałem, choć obawiałem się, że w sobotę po godzinie 14-tej może być już zamknięte.

Było otwarte, więc poprosiłem o pomoc. I ruszyłem dalej… po 10 minutach. Nawet kawy nie zdążyłem dopić, a już oddano mi kluczyki (a ściślej – kartę), a auto było naprawione. A wszystko to odbyło się z uśmiechem, przyjaźnie, z dobrym słowem na dalszą drogę! Frustracja z jazdy z usterką wyparowała w jednej chwili, dobry humor towarzyszył mi przez następne kilkadziesiąt kilometrów, nie dając się zmącić tym, co wyprawiali na drodze inni…

Ogłaszam więc wyniki mojego prywatnego Wielkiego Testu Serwisów. Pierwsze miejsce Renault Mioduszewski Lech – AUTO SERWIS w Nidzicy! Ankiety nie wypełniam, ale mówię: dziękuję! Takiej obsługi życzyłbym sobie wszędzie!

ANDRZEJ KARACZUN

Zdjęcia pochodzą ze strony dealera: www.renault-nidzica.pl.