BAJA POLAND 2020: POLSCY FAWORYCI STRACILI SZANSE (2. ETAP)

Po dwóch dniach liderem Wysoka Grzęda Baja Poland jest Stephane Peterhansel, który jedzie z nowym pilotem Edouardem Boulangerem w Mini All4Racing.

Szanse na zwycięstwo w najważniejszej motorsportowej imprezie 2020 roku w Polsce straciło trio faworytów, a zarazem trzech najszybszych kierowców po dwóch odcinkach specjalnych – Krzysztof Hołowczyc, Nasser Al-Attiyah i Kuba Przygoński.


Zobacz także:

SPORT

BAJA POLAND 2020


 

Poligon w Drawsku Pomorskim okazał się nieprawdopodobnym wyzwaniem. Ulewa, która przeszła nad bazą wojskową o poranku, a potem co i rusz padający deszcz sprawiły, że trasa z piaszczystej zmieniła się w błotnistą. Kałuże rozlały się w małe jeziora, a przejazd przez bród okazał się de facto przeprawą przez rzekę. Kluczowa była technika jazdy, umiejętne przejeżdżanie śliskich zakrętów, a także unikanie zbędnego ryzyka. I to na dystansie aż 172,31 km, które trzeba było pokonać dwukrotnie.

Auta zostały wystawione na najcięższą próbę. Problem z parującą przednią szybą mieli wszyscy kierowcy w Hiluxach, a małżeństwu Małuszyńskich w wykręceniu dobrego czasu na porannym odcinku specjalnym przeszkodziła mini usterka w ich Mini – samochód na trasie zgasł i nie uruchomił się ponownie przez ponad 30 minut. Zalany motor w Fordzie Raptorze RS Cross Country odebrał szansę na więcej niż przyzwoity wynik Martinowi Prokopowi i Viktorowi Chytce.

Problemy techniczne nie ominęły też największych faworytów. Zapchane filtry i groźba poważnej awarii silnika zmusiły do wycofania się na trzecim odcinku specjalnym załogi Nasser Al-Attiyah i Mathieu Baumel (Toyota Hilux), który po dwóch odcinkach specjalnych zajmował drugą lokatę.

Na drugim przejeździe z awarią przegrał prowadzący w rajdzie Krzysztof Hołowczyc (Mini), a zawzięcie atakujący Kuba Przygoński urwał koło w swojej Toyocie i na naprawie stracił ponad 40 minut. I w ten sposób trzech największych faworytów o zwycięstwie w Wysoka Grzęda Baja Poland mogło zapomnieć.

Peterhansel przejmuje kontrolę

Stephane Peterhansel na Wysoka Grzęda Baja Poland przyjechał z nowym pilotem Edouardem Boulangerem i do tego wystartował kilkuletnim już Mini All4Racing, które osiągami nie może się równać z najnowszymi dakarowymi prototypami. Ale 13-krotny zwycięzca Rajdu Dakar wykorzystał swoje niesamowite doświadczenie, skorzystał na pechu rywali i po dwóch przejazdach poligonu w Drawsku Pomorskim został liderem rajdu z przewagą nieco ponad 14 minut nad duetem Ten Brinke i Colsoul w Toyocie Hilux.

Trzecie miejsce na koniec dnia dla małżeństwa Małuszyńskich, którzy tracą blisko 25 minut do lidera.

W rywalizacji pojazdów UTV najszybszy czas ma duet Aron Domżała i Szymon Gospodarczyk (Can-Am X3) z Automobilklubu Polski, którzy w klasyfikacji generalnej zajmują czwarte miejsce, a najszybszą ciężarówką jadą Valtr, Valtr i Kaplanek (IVECO Powerstar 6400). W ramach MPRB w kategorii motocyklistów prowadzi Maciej Giemza (Husqvarna).

Najszybszym zawodnikiem na quadzie z napędem na cztery koła jest Marcin Wilkołek (Polaris), a w kategorii quadów z napędem na jedną oś prowadzi Kamil Wiśniewski (Yamaha).

W niedzielę rywalizacja odbędzie się na dystansie blisko 54 km na dwukrotnie przejeżdżanych odcinkach specjalnych Lubieszyn-Dobra oraz Dobra- Szczecin. Peterhansel z Boulangerem wydają się być głównymi pretendentami do zwycięstwa, swojego pierwszego w polskiej rundzie Pucharu Świata FIA.

Powiedzieli

Stephane Peterhansel (Mini All4Racing): Byłem bardzo zaskoczony tym, że ukończyliśmy trzeci odcinek na pierwszym miejscu, szczególnie że nie naciskałem mocno. Widziałem załogi, które się zatrzymały. My też nie mieliśmy łatwo ze względu na problemy z układem przeniesienia napędu. Dlatego też ostatnie 40 km oesu na poligonie przejechaliśmy bardzo delikatnie.

Bernhard Ten Brinke (Toyota Hilux): Od rana mieliśmy problemy z widocznością przez przednią szybę, ale na serwisie mechanicy wykonali kawał roboty, żeby to naprawić i popołudniowy przejazd poligonu zaczęliśmy bardzo dobrze. Wydaje mi się, że jechaliśmy tempem pozwalającym walczyć o czas w pierwszej trójce, ale potem zaczęły się kolejne kłopoty. System GPS sygnalizował nam, że za nami jest jakaś załoga. Sprawdzałem kilka razy, czy faktycznie ktoś nas dogonił, ale nikogo nie było. Następnie zepsuł nam się układ ładowania, więc musieliśmy się zatrzymać i podłączyć zapasowy akumulator. Udało nam się uruchomić auto ponownie, ale finałowe kilometry pokonaliśmy praktycznie nie używając urządzeń elektrycznych – świateł, wycieraczek czy nawiewu. Do serwisu dotarliśmy dzięki Prokopowi i Małuszyńskiemu, którzy byli uprzejmi holować nas do serwisu.

Michał Małuszyński (Mini John Cooper Works Rally): Staraliśmy się utrzymywać wysokie tempo, choć było bardzo, bardzo ciężko. To był piekielnie trudny odcinek, zwłaszcza na drugim przejeździe, ale jechało się nam dobrze. My też nie uniknęliśmy problemów. Część z nich była drobna, ale w tych warunkach znacząca. Przykładowo spryskiwacze nie spryskiwały mojej części szyby, więc czasem celowo wjeżdżaliśmy w wodę, by choć trochę ochlapać szybę i ją umyć. Przegrzewał nam się też silnik, który przez to pracował w trybie awaryjnym. Choć może to nam pomogło, bo musieliśmy jechać wolniej, więc też mniejsze było ryzyko wypadnięcia z drogi.

Kuba Przygoński
(Toyota Hilux): Sobota była bardzo trudna ze względu na deszcz, dużą ilość wody i kałuż. Otwieraliśmy trasę podczas pierwszego odcinka, mieliśmy dobre tempo, mimo że było bardzo ślisko. Na drugim odcinku trasa się trochę wysuszyła, więc nasze tempo mogło być lepsze. Do 90 kilometra dobrze podgoniliśmy resztę stawki, w okolicy połowy odcinka prowadziliśmy, więc z tego na pewno się cieszę. Niestety urwało nam się koło, musieliśmy się zatrzymać i je naprawić, trzy szpilki były urwane, dojechaliśmy na trzech pozostałych. Przez tą sytuację zanotowaliśmy sporą stratę, ale generalnie przejechaliśmy dobre kilometry w bardzo trudnych warunkach. Cieszę się, że dojechaliśmy do mety, w niedzielę postaramy się jeszcze bardziej dodać gazu – podsumował sobotnie zmagania.

Maciej Giemza (Husqvarna): To był najdłuższy i najbardziej emocjonujący dzień na Baja Poland, pierwszy odcinek liczył 134 kilometry, drugi został skrócony do 76. Na pierwszym OS tak naprawdę była walka o przetrwanie, motocyklem ciężko było utrzymać się na torze jazdy, odcinek był pokryty wodą, błotem i kałużami, ciężko było jechać na wprost. Później było już trochę lepiej, czasowo jednak wszystko się mocno przeciągnęło, dlatego organizator postanowił skrócić drugi OS. Jechało mi się bardzo dobrze, początkowo jechałem zachowawczo, aby się nie przewrócić, na drugim odcinku trochę bardziej przycisnąłem, żeby zwiększyć przewagę. Jutrzejsze odcinki trzeba przejechać rozważnie, żeby utrzymać się na prowadzeniu.

Fot.: Kamil Cichocki