FORD MONDEO 1.6 ECOBOOST 160 KM: SZTUKA KOMPROMISU

For0

Nie jest łatwo zaprojektować samochód w klasie średniej. Zdecydowana większość aut w tym segmencie wieje nudą i są praktycznie niewidoczne w tłumie.

Ich obecność najczęściej zauważamy dopiero gdy rozbłysną we wstecznym lusterku niebieskimi policyjnymi świecidełkami. Tak, policjanci nad wyraz uwielbiają się w nich ukrywać i polować z bloczkiem mandatowym w ręku i długopisem za uchem…


Zobacz także:
TESTY


Dlaczego tak jest? Przecież każdy projektant siadając do deski kreślarskiej marzy o tym, by zaprojektować auto, które swoim wyglądem utożsamiałoby siłę i moc Mike Tysona, a jednocześnie budziło pożądanie niczym Salma Hayek. Dlaczego nawet gdy powstanie naprawdę świetny koncept to jednak finalny produkt odbiega od niego o 180 stopni?

Odpowiedzią jest fakt, że samochody w segmencie D cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem kadry menadżerskiej średniego i wyższego szczebla w korporacjach, a ci nie przepadają za ekstrawagancją. Samochody w ich przekonaniu mają być oczywiście eleganckie ale jednocześnie nie rzucające się za nadto w oczy by nie drażnić swoich potencjalnych klientów. Bardziej liczy się dla nich komfort jazdy oraz przestronne i funkcjonalne wnętrze – bądź co bądź trzeba też czasem wyrwać się z rodzinką na wakacje…

 

Ford Mondeo nigdy raczej nie odbiegał raczej od przedstawionej wyżej definicji klasycznego auta klasy średniej. Można wręcz powiedzieć, że pierwsze trzy generacje wraz z głównym konkurentem VW Passatem stanowiły ich wzorzec. Czy obecna generacja przyniosła powiew świeżości i zmianę tej filozofii?

Wygląd zewnętrzny

Testowany model – 1.6 EcoBoost 160 KM Titanium – to zmodernizowana w 2010 roku wersja czwartej generacji Mondeo, który swoją premierę miał w 2007 roku i był pierwszą seryjnie produkowaną wersją tego modelu, zaprojektowaną zgodnie ze stylistyką Kinetic Design.

W stosunku do wersji sprzed liftingu najbardziej widoczną zmianą jest stylistyka przodu nadwozia. Nowa maska silnika ma bardziej rozbudowane kształty we wszystkich trzech płaszczyznach i bardziej uwydatniony profil. Jednocześnie prezentuje się smuklej i ma bardziej wyraziste kontury. Górny wlot powietrza jest węższy i lepiej zaakcentowany dzięki chromowanej ramce. Nowo zaprojektowane światła przeciwmgielne są ulokowane po obu stronach dolnego wlotu powietrza, zaś światła do jazdy dziennej, wykorzystujące diody LED, zostały umieszczone nieco wyżej.

Z tyłu lekko zmieniony został kontur pokrywy bagażnika, który jest kontynuacją nowego kształtu tylnych świateł wykorzystujących również diody LED. Nowy profil komponuje się z tylnym spojlerem i trójwymiarowymi akcentami graficznymi. Zmieniony został także kształt tylnego zderzaka, który płynnie przechodzi w niżej przebiegający dolny pas tylny.

 

Czy aktualny model zrywa z przeszłością? Nie do końca, ale na pewno nie można powiedzieć że jest nudny. Nie można też powiedzieć że brak mu uroku i charakteru. Duża rolę odgrywają detale jak przyciemniane szyby, nowy projekt przednich i tylnych świateł czy masywny tylny spoiler. To auto naprawdę może się podobać – choć wciąż nie wyróżnia się za bardzo z tłumu.

Wnętrze

W tym aspekcie Mondeo nigdy nie miało się czego wstydzić. Na bark miejsca nie powinien narzekać żaden z pięciu pasażerów – zarówno na szerokość jak i ilość miejsca na nagi. Kierowca bez problemu znajdzie idealną dla siebie pozycję za kierownicą dzięki dużemu zakresowi regulacji pionowej i poziomej fotela oraz kolumny kierownicy.

Pół skórzane fotele są wygodne i nie męczą nawet po dłuższej podróży. Są dobrze wyprofilowane i zapewniają dobre podparcie boczne. Przydatną funkcją jest system nie tylko ich podgrzewania ale także chłodzenia w gorące dni co uchroni naszą koszulę przed wielką mokrą plamą na plecach.

Kształt deski rozdzielczej jest prosty i nieskomplikowany. Ciemne kolory przełamano srebrnymi wstawkami i chromowanymi ramkami. Jakość użytych materiałów i spasowanie elementów jest na bardzo wysokim poziomie.

Ergonomia rozmieszczenia przycisków na desce rozdzielczej również jest bardzo poprawna. Osadzone są one głównie wokół kolorowego ekranu dotykowego stanowiącego element opcjonalnego pakietu „Platinium X Plus” w skład którego wchodzi również systemem nawigacji satelitarnej, systemu audio z AUX-IN i USB oraz zestaw głośnomówiący Bluetooth. Po lewej stronie ekranu bliżej kolumny kierowniczej znajduje się przycisk bezkluczykowego uruchamiania i gaszenia samochodu.

 

Większą część funkcji sterowania elektronicznymi gadżetami umożliwiono również w kierownicy a ich obsługę kierowca śledzi na drugim, mniejszym ekranie znajdującym się pomiędzy obrotomierzem i prędkościomierzem. Jest to duża zaleta choć niestety ich obsługa nie jest zbyt intuicyjna i wymaga oderwania uwagi od jazdy. Oczywiście praktyka czyni mistrza i po jakimś czasie – oraz kilku nieprzespanych nocach z instrukcją obsługi w ręku – da się opanować tę sztukę do perfekcji!

Na uwagę zasługuje również naprawdę przepastny bagażnik w którym zapewne dałoby się rozegrać mecz tenisowy! Pojemność 540 litrów to naprawdę imponujący wynik – nawet jak na tą klasę. Po złożeniu tylnych foteli powierzchnia ta wzrasta nawet do 1460 litrów. Co ważne jego kształtu nie zakłócają nadkola co czyni go foremnym i praktycznym. Jedyny minus – co dotyczy też praktycznie wszystkich innych konkurentów w tym nadwoziu – to wysoki próg załadunku.

Silnik i prowadzenie

Testowany Mondeo wyposażony jest w podstawowy silnik benzynowy 1,6 co dla niektórych może wydać się trochę śmieszne. Pamiętajmy jednak że nie jest to stara, wolnossąca jednostka Duratec Ti-VCT o mocy 110 KM (po liftingu 120 KM), która była lekkim nieporozumieniem w tak dużym aucie i służyła chyba wyłącznie do określenia w reklamach „cena od”. Jednostka oferowana aktualnie to EcoBoost o mocy 160 KM i momencie 270 Nm w ogromnym zakresie 1600 – 5700 obr./min. naprawdę pozwala na bardzo dynamiczną jazdę.

Przyspieszenie od 0 – 100 km/h zajmuje 9,6 sek. co jak na taki mały silnik jest naprawdę imponujące. Silnik jest elastyczny choć do wyprzedzania przy wyższych prędkościach trzeba go troszkę „dokręcać” na niższych biegach.

 

Poziom spalania według producenta to 9.1 l / 100 km w mieście, 5.5 l / 100 km poza miastem a średnio to 6.8 / 100 km. Oczywiście są to wartości osiągnięte w warunkach laboratoryjnych i uzyskanie takiego poziomu w codziennej jeździe raczej nie będzie możliwe. W teście – przyznaję przy mało ekonomicznej jeździe min. na autostradzie – poziom spalania wyniósł ok. 8,4 l / 100 km co i tak uważam za niezły rezultat. Przy większych staraniach bez problemu uda się zejść do poziomu 7,5 l / 100 km.

Jakość prowadzenia zawsze zależy od kompromisu między komfortem a precyzją. W przypadku Mondeo kompromis został osiągnięty w bardzo dobrym punkcie. Auto prowadzi się pewne nawet przy większych prędkościach, nie ma tendencji do podsterowności a jednocześnie nie wybija zębów na każdej napotkanej dziurze w nawierzchni.

Podsumowanie

Nie czarujmy się – cena 131 tys zł za prezentowany model to spory wydatek dla średnio zamożnego człowieka. Jednak z całą pewnością auto warte jest każdej wydanej złotówki. Choć należy do jednego z tych samochodów, które nie są kupowane ze względu na emocje ale zdrowy rozsądek, to otrzymujmy nowoczesne, komfortowe i dynamiczne auto o zgrabnej – choć mało rzucającej się w oczy – sylwetce (wartością dodaną jest za to nerwowa reakcja kierowców widzących nas we wstecznych lusterkach…).

Świetnie nadaje się jako auto rodzinne lub narzędzie pracy do pokonywania dużych odległości. Duża ilość miejsca wewnątrz kabiny oraz w bagażniku powoduje że w wielu przypadkach śmiało może zastąpić wersję kombi. Mondeo jest kompromisem wszystkich cech które stanowią definicję dobrego samochodu.

Wersja Titanium (w podstawowej auto kosztuje 97 800 zł) zapewnia praktycznie wszystko, czego można oczekiwać od samochodu, który stanowi dla kierowcy “drugi dom”. Obok pakietów – wspomnianego wyżej “X Plus”, a także “Bezpieczne dziecko” występuje długa lista systemów, układów i czujników, łącznie z nie tylko podgrzewanymi, ale także wentylowanymi fotelami… Jednego czego brakuje – to zwykłego koła zapasowego. Ale i tu producent nie poszedł na łatwiznę maksymalnym kosztem obniżenia masy (spalanie!) – zamiast coraz powszechniejszego zestawu naprawczego jest koło dojazdowe. To nam się podoba!

Tekst i zdjęcia: MARCIN KARACZUN