RAJD DAKAR 2015: SONIK, PRZYGOŃSKI I PIĄTEK W AKCJI (8. ETAP)

RD_8_10

W poniedziałek na trasę Rajdu Dakar wyruszyli tylko motocykliści i kierowcy quadów. Ale to było długie i wyczerpujące jechanie. Ósmy etap miał długość 805 kilometrów, z których czyli aż 781 km to odcinek specjalny, a tylko 24 km dojazdówka.

Na trasę wyruszyli więc Rafał Sonik (Yamaha), Jakub Przygoński (KTM) oraz Jakub Piątek (KTM). Niestety w gronie 92 kierowców, którzy dotarli do drugiego punktu kontroli czasu Kuby Piątka już nie było. Młody kierowca musiał się wycofać.

uwaga


Zobacz także:

SPORT

RAJD DAKAR 2015


 

Niestety był to niekorzystny dzień dla Rafała Sonika. Nasz quadowiec był czwarty – stracił 28.48 minuty do zwycięzcy i swojego najgroźniejszego rywala, Ignacio Casale. O wyniku zadecydowała końcowa część etapu, na drugim punkcie pomiaru czasu różnica jeszcze nie była duża – wynosiła 5.14 minuty. Etap wygrał Jeremias Gonazalez Ferioli.

Chilijczyk odzyskał prowadzenie w rajdzie i ma obecnie 6.49 minuty przewagi nad Polakiem. Oczywiście do mety jeszcze daleko, ale to faworyt miejscowych fanów jest obecnie w znacznie lepszej sytuacji niż kapitan Poland National Team.

RD_8_40

Maratoński OS szybkopokonał reprezentacyjny barwy Argentyny Daniel Damaszewski (strata 32.31 min.).

Etap dał się we znaki motocyklistom. Nas najbardziej cieszy fakt, że w tych trudnych warunkach znakomicie poradził sobie Kuba Przygoński. Reprezentant Orlen team i Automobilklubu Polski uzyskał dziś 19-ty czas, tracąc do zwycięzcy etapu, Pablo Qunitanilli (KTM) 16.13 minuty. Drugi był dziś Joan Pedrero (Yamaha), a trzeci Stefan Svitko (KTM).

Jakub Przygoński awansował na 17. pozycję. Marc Coma (KTM) osiągnął co prawda metę 8. etapu na dziewiątym miejscu, ale został nowym liderem imprezy. W wynikach czołówki nie ma bowiem świetnie jadącego wcześniej Joana Barredy Borta (Honda).

Największe solnisko świata, które musieli dziś pokonać motocykliści, zebrało swoje żniwo. Wielu zawodników nie pokonało tej 130-kilometrowej solnej przeprawy, która okazała się bezlitosna dla wielu motocykli. Wśród pechowców był niestety Kuba Piątek, dla którego ten Dakar już się skończył. Jego KTM nie wytrzymał ogromnej dawki soli, jaką musiał przyjąć po przejechaniu Salar de Uyuni – największego solniska świata.

– Próbowałem reanimować motocykl przez sześć i pół godziny. Byłem cały czas w kontakcie telefonicznym z mechanikami, którzy pomagali mi jak mogli. Próbowaliśmy wszystkiego, ale nie udało się. Raz motocykl odpalił i przejechał sto metrów, za drugim razem pięć kilometrów. W końcu pojawiła się ekipa sprzątająca, która zbierała z trasy motocykle wykluczone z rajdu. Czekali jeszcze przy mnie z pół godziny, ale nic się nie dało zrobić. Musiałem się wycofać. Rozczarowanie jest ogromne. Liczyłem, że dojadę do mety, w ogóle nie przypuszczałem, że moja pierwsza przygoda z Dakarem tak się skończy – powiedział Kuba Piątek zaraz po zakończeniu swojego udziału w rajdzie.

RD_8_51

Mechanicy Orlen Teamu byli zdumieni tym, co stało się z motocyklem Kuby Piątka oraz tym, w jakim stanie była maszyna Kuby Przygońskiego, który szczęśliwie dojechał na metę.

– Etap początkowo prowadził przez słone jezioro, było mokro po bardzo obfitych deszczach. Instalacja w motocyklach zaczęła szwankować, maszyny przestały odpalać. Motocykl Kuby Piątka po przejechaniu słonego jeziora po prostu przestał działać. Robiliśmy co mogliśmy wraz z mechanikami z KTM-a, ale nie byliśmy w stanie mu pomóc. Tak trudny teren ze słoną wodą spowodował, że motocykl już nie nadaje się do niczego. Ciekawe, jak będą się sprawować maszyny pozostałych zawodników, którzy ukończyli odcinek. Podczas następnych etapów rajdu na pewno wyjdą problemy spowodowane solą – powiedział Wojciech Szczepański, główny mechanik zespołu.

Mechanicy Orlen Teamu bardzo dokładnie przygotowywali maszyny do dzisiejszego etapu, jednak warunki na trasie zaskoczyły wszystkich.

– Obawialiśmy się błota, dlatego założyliśmy w motocyklach wysokie błotniki oraz długie filtry paliwa i powietrza. Nikt jednak nie przypuszczał, że tam będzie aż tak dużo wody. Sięgała momentami aż do połowy motocykla! Potem zawodnicy wjeżdżali na wydmy, gdzie była wysoka temperatura, a tam chłodnice motocykli szybko się zapychały. Nie jesteśmy w stanie nawet zeskrobać tej soli. Byłem już na kilku edycjach Dakaru i nigdy czegoś takiego nie widziałem – dodał Wojciech Szczepański.

Salar de Uyuni to jeden z najbardziej płaskich obszarów na świecie. Organizatorzy rajdu postanowili to wykorzystać i przygotowali nietypowy, ale za to efektowny start.

RD_8_50

– Startowaliśmy po trzydziestu zawodników w linii. Jechaliśmy przez wyschnięte jezioro, całe białe. Niestety przez całą noc padało, przez co na jeziorze zebrała się warstwa wody i było bardzo ślisko. Jechaliśmy tak przez 130 kilometrów, byłem cały mokry i pokryty solą. A było zimno, tylko 5 stopni. Chłodnice w motocyklach zalepiły się solą, przez co wiele maszyn stanęło. Na szczęście w porę zorientowałem się, że mój motocykl zbytnio się grzeje. Zatrzymałem się i przepłukałem chłodnicę wodą. Dzięki temu motocykl ledwo, ale jednak dojechał do mety. Na tankowaniu było nas prawie trzydziestu i wszystkie maszyny, które zostały zgaszone, nie chciały odpalić. Przez dwadzieścia minut próbowałem uruchomić motocykl. Podobne problemy mieli Marc Coma czy Ruben Faria – powiedział Kuba Przygoński, który awansował w generalce o siedem pozycji, na 17 miejsce.

– Motocykl, którym przyjechał Kuba Przygoński, był pokryty grubą warstwą soli, miał całkowicie zapchaną chłodnicę. Na pewno trzeba będzie wymienić wszystko, co tylko jest możliwe do wymiany. Zostaną tylko ramy. Przed nami długa, pracowita noc – dodał Wojciech Szczepański.

Swój rest day mieli już motocykliści, dziś z kolei mogli odpocząć Krzysztof Hołowczyc (Lotto Team – Automobilklub Polski) i Xavier Panseri, Marek Dąbrowski (Automobilklub Rzemieślnik) i Mark Powell, Piotr Beaupre i Jacek Lisicki oraz ekipa ciężarowej Tatry – Robin Szustkowski, Jarek Kazberuk i Filip Skrobanek.

RD_8_11

Korzystają z wolnych chwil przed kolejnym trudnym etapem Dakaru.

– Dziś przerwa w rajdzie, dzień odpoczynku dla załóg, za to dzień intensywnej pracy dla mechaników. To dobry czas na krótkie podsumowanie. Jestem potwornie zmęczony, ale też bardzo zadowolony. Tegoroczny Dakar jest bardzo trudny i wyniszczający dla aut i załóg, wystarczy spojrzeć jak duże są różnice czasowe w czołówce we wszystkich kategoriach. Bardzo dużo dały mi setki godzin spędzonych na treningach fizycznych i sesjach z psychologiem (pozdrawiam tu Darka Nowickiego!). Czuję, że jeszcze moje akumulatory się nie wyczerpały i mimo narastającego zmęczenia mam jeszcze spory zapas energii. Jesteśmy teraz z Xavierem na czwartym miejscu, nasza taktyka póki co sprawdza się wyśmienicie. Jechać swoje, równym, szybkim tempem, bez specjalnych przygód. Przed nami jeszcze pięć długich etapów, z czego trzy prawdopodobnie będą bardzo ciężkie. Nasze MINI sprawuje się świetnie, choć awaria tylnego napędu na trzecim etapie mogła nas kosztować wielogodzinną stratę, a nawet wycofanie się z rajdu. Mam nadzieję, że to był przełomowy dla nas moment i dalej będzie już tylko lepiej. Świetnie sobie radzi Xavier, mogę nawet powiedzieć, że jak na dakarowego debiutanta to wprost rewelacyjnie! Tworzymy zgrany duet – to pewne. Świetnie się uzupełniamy. To wszystko dobrze rokuje na przyszłość! Ale na razie trzeba dojechać jeszcze do Buenos, a najlepiej wjechać tam na podium. Będzie ciężko – wiemy to, ale nasza konsekwentna jazda ma szansę zaowocować na mecie, zwłaszcza, że zaostrza się walka w czołowej trójce, która jedzie niezwykle agresywnie i ryzykownie. Oczywiście nie życzę konkurentom jakiś przygód czy awarii, ale przecież jesteśmy na Dakarze – tu się może zdarzyć wszystko – powiedział Krzysztof Hołowczyc.

RD_8_12

Podobnie jak Kuba Przygoński i Kuba Piątek dwa dni temu, również Marek Dąbrowski i Mark Powell dzień wolny spędzają głównie w hotelu.

– Będę starał się dziś jak najwięcej leżeć, odpoczywać, trochę spać. Głównie chodzi o to, żeby zresetować mózg, aby zwiększyć koncentrację i być gotowym na kolejny tydzień jazdy. Nigdy nie spędzam tego dnia wolnego spacerując, zwiedzając, wolę się wyciszyć. Na pewno rest day przyda się też Markowi Powellowi, który jest już mocno zmęczony – powiedział Marek Dąbrowski.

Z dnia wolnego korzystają nie tylko zawodnicy. To dobry czas, aby mechanicy kompleksowo zajęli się Toyotą Hilux, która dostaje solidny wycisk na odcinkach specjalnych.

RD_8_13

– Samochód jest po maratonie, przejechał wiele kilometrów. Na bieżąco nie zawsze jest czas, żeby zająć się wszystkim. Rest day jest też po to, aby postawić auto na nogi – dodał Marek Dąbrowski.

Motocykliści i quadowcy, w przeciwieństwie do kierowców samochodów nie mają zbyt wiele czasu na odpoczynek. Już we wtorek czeka ich 450 km odcinka specjalnego w drodze do Calamy. W środę powrót do Argentyny i… drugi etap maratoński. Jeszcze wszystko może się zdarzyć…

WYNIKI

Motocykle 8. etap
1. Pablo Quintanilla (KTM) – 2:56.19 godz.;
2. Juan Pedrero Garcia (Yamaha) – strata 11 sek.;
3. Stefan Svitko (KTM) – 12 sek.;
4. Toby Price (KTM) – 41 sek.;
5. Lila Sanz (Honda) – 2.36 min.;
6. De Soultrait (Yamaha) – 6.36 min.;
7. Alain Duclos (Sherco) – 6.42 min.;
8. Hans Vogels (KTM) – 7.34 min.;
9. Marc Coma (KTM ) – 7.37 min.;
10. Ruben Faria (KTM) – 7.44 min.;
19. Jakub Przygoński (KTM) – 16.13 min.

Klasyfikacja: 1. Marc Coma – 28:51.12 godz.; 2. Paulo Goncalves – strata 9.11 min.; 3. Pablo Quintanilla – 11.11 min.; 4. Price – 15.56 min.; 5. Svitko – 26.30 min.; 6. Faria, – 34.34 min.; 7. Duclos – 58.08 min.; 8. Casteu – 1:10.48 godz.; 9. Sainz – 1:18.51 godz.; 10. Pedrero – 2:06.10 godz.; 16. Jakub Przygoński – 2:52.01 godz.

Quady 8. etap:
1. Jeremias Gonazalez Ferioli – 3:43.35 godz.;
2. Ignacio Casale – strata 7.54 min.;
3. Sergio Lafuente – 11.04 min.;
8. Rafał Sonik – 36.42 min.

Klasyfikacja: 1. Ignacio Casale – 36:04.14 godz.; 2. Rafał Sonik – strata 6.49 min.; 3. Sergio Lafuente – 49.11 min.