ISUZU D-MAX LSX: POTĘŻNY, KOMFORTOWY, DYNAMICZNY (TEST)

Isu_2706

Na pierwszy rzut oka wydają się być rozwiązaniem idealnym. Są duże – powinny więc być obszerne i pakowne, mogą być pięcioosobowe i dobrze wyposażone – można więc by nazwać je rodzinnymi.

Mają duży prześwit i napęd na cztery koła z reduktorem – powinny więc zapewniać dużą zdolność terenową co może się przydać podczas jazdy zimą na śniegu, wypadu na ryby nad jezioro lub po prostu na naszych, przypominających twarz nastolatka, drogach. Mowa o samochodach typu pick-up w których od kilku lat drobni handlowcy upatrują alternatywę dla klasycznych samochodów osobowych.


Zobacz także:
TESTY


Ich zainteresowanie wynika nie tylko z wymienionych wyżej cech ale także – a wręcz przede wszystkim – z kuriozalnych pomysłów naszych polityków, którzy co sekundę zmieniają zdanie odnośnie regulacji przepisów umożliwiających odliczenie pełnego podatku VAT od ceny samochodów.

Czy jednak auto dla rolnika może się faktycznie sprawdzić w mieście lub w trasie? Czy auto ciężarowe o możliwościach terenowych może z powodzeniem zastąpić samochód osobowy? Przecież to tak jakbyśmy na co dzień, zamiast w pantoflach lub adidasach, chcieli zacząć chodzić w roboczych buciorach budowlanych z metalowymi obiciami…

Fakt jest taki że pick-upy stały się naprawdę popularne na naszym rynku i nie brakuje producentów, którzy rozdają między sobą po mniejszym lub większym kawałku tego słodkiego tortu (min. Nissan, Ford, Toyota, Volkswagen, Mitsubishi). Do ich grona w 2009 roku zapragnęła dołączyć marka Isuzu (należąca do General Motors) – japoński producent ciężarówek, autobusów i silników diesla – ze swoim zmodernizowanym w 2008 roku modelem D-MAX pierwszej generacji.

 

Jaki był efekt? Niestety mizerny. Isuzu stało z wywieszonym językiem patrząc jak reszta towarzystwa ucztuje przy suto zastawionym stole. Sprzedaż była wręcz znikoma. Klientów zniechęcała przede wszystkim bardzo niska jakość wykonania, mało atrakcyjny wygląd, katastrofalnie niska ocena w testach zderzeniowych Euro NCAP (zaledwie jedna gwiazdka!) oraz spartańskie i niewygodne wnętrze, które dodatkowo było wykonane z tanich i źle spasowanych materiałów.

Co poszło nie tak? Przede wszystkim zawiódł podstawowy czynnik ówczesnego sukcesu tego typu nadwozia – zrozumienie i dostosowanie auta nie tylko dla potrzeb geodetów przy pomiarach dróg, ale także dla zwykłego kowalskiego. Samochód może i zdawał egzamin w dowożeniu cementu do placu budowy, ale na pewno nie w odwożeniu dzieci do szkoły.

Wreszcie po czterech latach wzdychania i załamywania rąk przyszła kolej na zmiany. W 2011 roku Isuzu wprowadziło nową generację D-MAXa, która swoją polską premierę miała rok później. Producent twierdzi że nowszy model nie tylko zrywa z niedoskonałościami poprzednika, ale także wprowadza zupełnie nową jakość w tej klasie. Czas więc krzyknąć głośno – sprawdzam!

NADWOZIE

Niektórzy mówią że wyglądem samochodu się nie jeździ. W rzeczywistości jednak stanowi on istotny element w procesie podejmowania decyzji przy wyborze konkretnej marki czy modelu. Dotyczy to zwłaszcza przypadku kiedy ma służyć nam również w prywatnych celach.

Testowane Isuzu w wersji z podwójną kabiną prezentuje się naprawdę okazale. Z przodu uwagę zwraca ogromny, chromowany grill którego kontynuacją są duże, skośnie ukształtowane światła zachodzące aż na błotniki. Masywna sylwetka zderzaka oraz lekko poszerzane nadkola nadają mu charakteru i groźnego wyglądu.

 

Z profilu i z tyłu linia karoserii poprowadzona jest dość prosto. Atrakcyjności dodają chromowane elementy jak lusterka, klamki i progi boczne oraz specjalna lakierowana na czarny połysk rama, która okala tylną linię kabiny i przechodzi po górnej linii burt aż do końca nadwozia. Dzięki niej kabina wydaje się dłuższa a skrzynia załadunkowa wyższa. Wysunięty zderzak, wykończono z chromowanymi elementami, wydłuża całą sylwetkę auta z profilu.

Jednym z podstawowych problemów z jakimi spotkają się nabywcy pick-upów do codziennego użytkowania jest – o ironio – całkowity brak bagażnika. Jedynym rozwiązaniem jest zakup specjalnej zabudowy.

Tak też uczyniono w przypadku testowanego modelu (wspomniana wcześniej ramka stanowi jej integralną część). Duża, płaska pokrywa znajduje się poniżej linii tylnego okna dzięki czemu nie ogranicza widoczności, ale znacząco obniża możliwości transportowe wysokich przedmiotów. Co gorsza jej demontaż jest trudny i wymaga użycia narzędzi. Ponadto jej wadą jest również to, że nie zapewnia pełnej szczelności. Przejażdżka po gruntowej drodze kończył się masą pyłu w skrzyni i na przewożonych w niej przedmiotach.

WNĘTRZE

Żaden z pięciu pasażerów nie powinien narzekać na ciasnotę. Ilość miejsca na szerokość, wysokość jak i na nogi jest naprawdę duża. Obszerne przednie fotele z funkcją podgrzewania pozwalają znaleźć optymalną pozycję za kierownicą i nie męczą nawet po dłuższej podróży. Problemem jest jedynie słabe podparcie boczne więc lepiej mocno trzymać się kierownicy.

Niestety gorzej jest w drugim rzędzie gdzie, podobnie jak w innych pick-upach, oparcie tylnej kanapy ustawione jest praktycznie pionowo. Wybierając się w dłuższą podróż warto zaplanować więcej postojów gdyż po dłuższej jeździe pasażerowie mogą odczuwać dyskomfort.

 

Poziom wyposażenia jest imponujący. W wersji LSX znajdziemy min. skórzaną tapicerkę, elektrycznie sterowany fotel kierowcy, system audio CD / MP3 z wyjściem USB oraz bezprzewodowym zestawem głośnomówiącym bluetooth, automatyczną klimatyzację czy podgrzewane przednie fotele.

Użycie twardych plastików do wykończenia przedniej deski rozdzielczej można uznać za standard w tej klasie. Nie inaczej jest w D-MAXie. Wszystkie jednak jej elementy zostały porządnie spasowane dzięki czemu nie ma nieprzyjemnych trzasków i pisków.

BEZPIECZEŃSTWO

Tu nie mogło być kompromisów. Test zderzeniowy Euro NCAP przeprowadzony w 2008 roku na pierwszej generacji D-MAXa był katastrofą. Dlatego projektując następcę Isuzu nie mogło popełnić takiego błędu po raz kolejny.

Nowa konstrukcja jest znacznie mocniejsza. Nowe strefy zgniotu oraz wzmocnienia boczne usztywniły cała konstrukcję. Wprowadzono składającą się kolumnę kierownicy by w trakcie wypadku w jak największym stopniu ograniczyć możliwość urazów klatki piersiowej oraz łamany pedał hamulca który może złożyć się w kierunku podłogi w momencie silnego zderzenia czołowego.

Ponadto do wyposażenia standardowego trafiły: przednie, boczne oraz kurtynowe poduszki powietrzne, inteligentne pasy bezpieczeństwa, system mocowania fotelików dla dzieci ISOFIX, elektroniczny system stabilizacji toru jazdy (ESC), system kontroli trakcji (TCS) oraz hamulce z układem ABS i asystentem hamowania (BA).

W efekcie podczas przeprowadzonego testu zderzeniowego w 2012 roku na drugiej generacji D-MAXa otrzymał on dobre 4 gwiazdki.

 

SILNIK

Ci co oczekują od D-MAXa aksamitnej pracy jednostki napędowej rodem z komfortowych SUV-ów będą z pewnością trochę rozczarowani. Kultura pracy flagowego produktu Isuzu tj. 2,5 litrowego diesla Twin Turbo przypomina raczej te w samochodach ciężarowych niż osobowych. Jednak trzeba przyznać że jak na 2 tonowe auto porusza się naprawdę dynamicznie. Moc 163 KM oraz moment obrotowy 400 Nm pozwala na sprint od 0 do 100 km/h poniżej 13 sek.

Pod względem poziomu zużycia paliwa jednostka Isuzu jest raczej średniakiem. Spalanie wg. danych producenta na poziomie 7,4 l/100 hm jest niestety mało realne do osiągnięcia. W teście auto spaliło ok. 9 l /100 km co z uwagi na jego wagę, gabaryty oraz rodzaj wybieranych dróg i dość ciężką nogę prowadzącego można uznać za wynik satysfakcjonujący.

PROWADZENIE, UKŁAD JEZDNY

Zawieszenie D-MAXa jest jednym z bardziej komfortowych w tym segmencie. Progi zwalniające czy mniejsze dziury są praktycznie niewyczuwalne. Co ważne nawet przy braku obciążenia skrzyni tył nie ma tendencji do podskakiwania dzięki czemu na nierównych drogach auto prowadzi się pewnie i gładko.

Jednakże radzimy uważać na szybkich łukach przy wyższych prędkościach. Wysoki punkt ciężkości w połączeniu z miękkim zawieszeniem może powodować podsterowność. W skrajnych sytuacjach pomocą służy kontrola trakcji która skutecznie wybroni nas z opresji.

 

Jednego można być pewnym – D-MAX jak i praktycznie każdy inny pick-up nie nadaje się do jazdy po mieście. Jest on po prostu za duży i za mało zwrotny. O parkowaniu w Centrum miasta, z uwagi na wymiary: 5,3 metra długości i 1,86 metra szerokości, praktycznie można zapomnieć a w centrach handlowych najlepiej od razu udawać się w najmniej atrakcyjne rejony parkingu. Ponadto poziom zużycia paliwa w korkach wzrasta do ponad 10 l/100 km co może się odbić na zasobności portfela.

PODSUMOWANIE

Czy Isuzu D-MAX może zastąpić klasyczne auto osobowe? Tak, ale pod warunkiem że będziemy w stanie pogodzić się z jego ograniczeniami. Auto nie zmieści się nam do garażu i nie nadaje się na jazdę miejską. Sprawdzi się jednak w dłuższej trasie gdzie jego gabaryty i komfortowe zawieszenie są atutem. Masywna sylwetka budzi respekt, mocny silnik zapewnia niezłą dynamikę przy rozsądnym poziomie spalania a podwyższone zawieszenie gwarantuje przejazd przez dużą i głęboką kałużę. Bez problemu dojedziemy do domku letniskowego przez dziurawy leśny dukt lub miękkie błoto.

Kupując D-MAXa wybieramy duże uniwersalne auto które posłuży nam zarówno do tego by przewieść tonę węgla (dokładnie 1055 kg) jak i udać się na wczasy nad morze z 3,5 tonową przyczepą kempingową. Tak, może D-MAX przypomina obuwie robocze BHP, ale pamiętajmy, że przecież takie robocze trzewiki najczęściej wykonane są z naturalnej bydlęcej skóry oraz na pierwszy rzut oka, przypominają atrakcyjne buty trekingowe do wspinaczki po górach.

 Tekst i zdjęcia: MARCIN KARACZUN