RAJD DAKAR 2013: WYPADEK HOŁOWCZYCA (3. ETAP)

RD 30_DSC1907 Holo i Mini

Wydarzeniem drugiego etapu Rajdu Dakar 2013 był wypadek Krzysztofa Hołowczyca. Nasz kierowca niestety został poszkodowany – odtransportowano go helikopterem do szpitala na badania. Wstępna diagnoza mówi o połamanych żebrach.

“Niestety mamy złe wieści: Załoga Krzysztof Hołowczyc/Felipe Palmeiro miała wypadek tuż przed CP1. Zaraz po wyprzedzeniu buggy Ronana Chabota przy dużej prędkości ich samochód wylądował, z 2-3-metrowego uskoku, na przód, stroną Krzysztofa. Załoga kontynuowała jazdę, ale za CP1 zatrzymali się i wezwali pomoc medyczną, gdyż Krzysztof odczuwał bardzo silne bóle żeber i lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Krzysztof został odtransportowany helikopterem do szpitala w Pisco, a Felipe ruszył samochodem w stronę biwaku. Krzysztof ma być niebawem odtransportowany do szpitala w Limie, gdzie przejdzie specjalistyczne badania” – czytamy w oświadczeniu zespołu.

Na trzecim etapie dobrze spisali się nasi motocykliści i kierowcy quadóqw. Rafał Sonnik był drugi, Łukasz Łaskawiec – trzeci, a Kuba Przygoński zajął piąte miejsce. Kolejny z zawodników Orlen team i Automobilklubu Polski, Jacek Czachor dojechał na 25 pozycji.

Wśród kierowców samochodów świetnie spisywał się Adam Małysz, jadący z Rafałem Martonem w Toyocie. Niestety ostatni fragment odcinka specjalnego okazał się dla naszego mistrza nart pechowy i spadł on na 23 miejsce ze stratą 46.58 minuty do zwycięzcy. Najszybsi okazali się Nasser al-Attiyah i Lucas Cruz (Buggy Damen Jefferies).

Warto dodać, że przed rozpoczęciem etapu Carlos Sainz odzyskał pozycję lidera, po tym, jak sędziowie anulowali mu karę – Hiszpan sygnalizował awarię systemu GPS. Jednak Sainz pojechał dziś gorzej i spadł na piąte miejsce. Liderem został Nasser al-Attiyah.

We wtorek kierowcy będą mieli do pokonania liczącą 289 km trasę odcinka specjalnego i aż 429 km dojazdówki z Nazca do Arequipa. Jak ostrzegają organizatorzy, etap może okazać się kluczowy dla rywalizacji pierwszego tygodnia imprezy. IV etap z mnóstwem wysokich wydm charakteryzuje się skalą trudności znacznie przekraczającą poziom trudności z lat ubiegłych.

POWIEDZIELI

RD 34_Kuba etap III

Kuba Przygoński (Orlen Team – Automobilklub Polski): Myślę, że wiem co teraz czuje Krzysiek. Niejednokrotnie walcząc o wszystko ryzykujemy bardzo wiele. Mam nadzieję, że szybko wydobrzeje! Goniłem i cały czas wyprzedzałem. Strasznie się kurzyło na początku etapu. Później było kilka tak niebezpiecznych miejsc z wielkimi dziurami, że otwierały mi się szeroko oczy. Zaliczyłem parę naprawdę groźnych skoków, na szczęście moje zawieszenie jakoś to przyjęło. Wjeżdżam się jednak w swoją prędkość. Bezbłędnie nawigowałem i jestem zadowolony.

Marek Dąbrowski (Orlen Team – Automobilklub Polski): Ciężkie pierwsze sto kilometrów. Jechaliśmy po wydmach u podnóża, których rosły twarde rośliny. Przedarcie się przez nie było bardzo niebezpieczne. Jeden ze zjazdów był fantastyczny po względem widoków, trasa wiodła prawie pionową ścianą prosto w stronę oceanu. Było tak stromo, że aż zaciskało uszy.

Jacek Czachor (Orlen Team – Automobilklub Polski): Lubię odcinki o tej charakterystyce – wymagająca nawigacja i wszechogarniający piach. Nie mieliśmy punktu tankowania, etap był długi więc pewne było, że niektórzy będą mieli kłopoty z paliwem. Na trasie dodatkowo było kilka urwanych wydm, na nich niestety skończył się Dakar dla paru zawodników.

RD 35_29

Adam Małysz (Toyota): Jechaliśmy dobrze, ale niestety, 700 metrów przed metą zakopaliśmy auto na wydmie – mówi Adam Małysz. – Odkopanie Toyoty zajęło nam jakieś 12 minut. Wszystko dlatego, że chyba już trochę wyluzowałem. W tamtym miejscu było bardzo dużo ludzi i nieco zwolniłem. No cóż, jestem człowiekiem. Ktoś powie, że mogłem iść na żywioł i liczyć, że kibice uciekną. Jednak południowoamerykańscy fani rajdów potrafią być nieobliczalni. Kiedy zdjąłem nogę z gazu, auto się zakopało. Musieliśmy zakładać podkłady pod koła, wyjeżdżaliśmy metr po metrze. Ludzie niby pomagali, ale też trochę przeszkadzali, robili zdjęcia. Gdy my podnosiliśmy auto, oni nasypywali piach pod koła. Gdyby nie ta przygoda, byłoby dzisiaj bardzo dobrze. Na pierwszych wydmach, tam gdzie rozbił się Hołowczyc, szliśmy łeb w łeb z Tatrą, która startowała przed nami. Ścigaliśmy się chyba przez trzy kilometry i w końcu ich minęliśmy. Było naprawdę fajnie – poza ostatnią wydmą! Doświadczenie na Dakarze! też robi swoje. Albo jedziesz, jakbyś grał o wszystko, albo się zakopujesz. Ogólnie jestem bardzo zadowolony. Auto jest całe, choć były dzisiaj niebezpieczne momenty. Na ściętej wydmie oderwały się wszystkie koła i lecieliśmy w dół. Toyota ma niesamowitą moc. Wydaje się, że zostaniesz na podjeździe, a ona jeszcze daje radę. W ubiegłym roku byłem bardzo niezadowolony po każdym odcinku, bo brakowało tej mocy. Teraz jest łatwo – redukcja i jedziemy dalej. Dzisiejszy odcinek strasznie mi się podobał. Nadal panuje upał i przy odkopywaniu samochodu człowiek w momencie jest cały mokry. Dobrze, że stało się to w takim miejscu. Od razu była meta i mogliśmy odpocząć. Jak dalej pojedziemy takim tempem – spokojnie, bez napinania się, to powinno być dobrze. Widzieliśmy dzisiaj van Merksteijna. Wyprzedził nas jak rakieta i za chwilę wywinął osiem salt. Auto jest złamane. A to doświadczony rajdowiec z wieloletnią praktyką. To nauka również dla mnie, że na Dakarze trzeba jechać z głową!

RD 36_Szymon 2

Szymon Ruta (Toyota): Bardzo dobrze jechaliśmy prawie cały odcinek specjalny. Mieliśmy umiarkowane tempo, a notowaliśmy dobre czasy i sukcesywnie pięliśmy się w wynikach. Pokonaliśmy wiele załóg i byliśmy pewni, że walczymy o świetną pozycję startową do kolejnego etapu. Około 20 kilometrów przed metą rozłączył nam się przedni napęd. Do przejechania pozostało około 10 kilometrów bardzo miękkich wydm. Wcześniej pokonaliśmy znacznie trudniejsze piaszczyste partie. Bez przedniego napędu, przy aucie, które ma tak lekki tył pokonanie piasków graniczyło z cudem. Posuwaliśmy się po dwa metry, podkładaliśmy szyny, odkopywaliśmy auto i tak nieskończoną liczbę razy. W końcu udało nam się wyjechać w ostatniej chwili przed zmierzchem. Jutro będziemy startowali z bardzo odległej pozycji, co oznacza jazdę w kurzu wolniejszych rywali, podobno odcinek jest znacznie trudniejszy niż dzisiaj. Zobaczymy jak to będzie.

RD 31_C60O0475

Łukasz Łaskawiec (Yamaha): Dzisiejszy etap miał zdecydowanie mniej wydm, za którymi nie przepadam, a więcej płaskiego terenu pozwalającego na rozwinięcie większych prędkości, dlatego jechało mi się zdecydowanie łatwiej. Mieliśmy do pokonania 243 kilometrów odcinka i 100 kilometrową dojazdówkę do Nazca. Tempo było zdecydowanie szybsze niż w poprzednich dniach. Jestem zadowolony z trzeciego czasu, choć oczywiście wynik mógł być jeszcze lepszy – będę nad tym pracował przez kolejne dni. Moja Yamaha spisuje się dobrze, a mechanicy na razie nie mają z nią wiele pracy.

WYNIKI 3. ETAPU

Quady
1. Marcos Patronelli (Yamaha) – 3:04.55 godz,;
2. Rafał Sonik (Yamaha) – strata 15.44 min.;
3. Łukasz Łaskawiec (Yamaha) – 16.20 min.

Motocykle
1. Chaleco Lopez (KTM) – 2:37.54 godz.;
2. Paolo Goncalves (Husqvarna) – strata 1.08 min.;
3. Cyril Despres (KTM) – 4.08 min.;
4. Alessandro Botturi (Husqvarna) – 5.05 min.;
5. Jakub Przygoński (KTM) – 5.20 min.;
6. Daniel Gouet (Honda) – 6.35 min.;
25. Jacek Czachor (KTM) – 19.02 min.;
82. Marek Dąbrowski (KTM 450) – 56.38 min.

Samochody
1. Nasser al-Attiyah i Lucas Cruz (Buggy Damen Jefferies) – 2:30.14 godz.;
2. Robby Gordon i Kellon Walch (Hummer H3) – strata 1.18 min.;
3. Stephane Peterhansel i Jean-Paul Cottret (Mini All4 Racing) – 3.52 min.;
4. Lucio Alvarez i Bernardo Graue (Toyota Hilux) – 9.36 min.;
5. Nani Roma i Michel Perin ( Mini All4 Racing) – 12.20 min.;
6. Leonid Nowickij i Konstantin Żilcow (Mini All4 Racing) – 15.29 min.;
23. Adam Małysz i Rafał Marton (Toyota Hilux) – 46.58 min.

Fot.: zespoły (Jacek Bonecki, Marian Chytka)