RAJD DAKAR 2015: HOŁOWCZYC WCIĄŻ MIERZY W PODIUM (8. ETAP)

RD_8_1

Krzysztof Hołowczyc i Xavier Panseri w MINI All4 Racing osiągnęli metę ósmego etapu na wysokim piątym miejscu, umacniając się na czwartej pozycji w klasyfikacji generalnej wśród załóg samochodów.

Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom zawodników wczorajszy i dzisiejszy etap nie zmienił nic w czołówce punktacji – różnice na mecie dziś były niewielkie.

uwaga


Zobacz także:

SPORT

RAJD DAKAR 2015


 

Choć w sobotę padał deszcz, prezydent Boliwii Evo Morales poinformował wszystkich, że niedzielny odcinek specjalny będzie mógł przebiegać po powierzchni Salar de Uyuni. Samochody w efektowny sposób, piątkami ruszały poprzez bezkresne solnisko, tworząc jedyny w swoim rodzaju spektakl. Maszyny pędziły momentami 200 km/h. Potem trzeba było jednak szybko zdjąć nogę z gazu, bo zaczynała się techniczna, górska sekcja. Przez cały dzień i długi 784-kilometrowy odcinek specjalny .

Krzysztof Hołowczyc (Lotto Team – Automobilklub Polski) i Xavier Panseri stracili do zwycięzców – Yazeeda al-Rajhi i Timo Gottschalka (Toyota Hilux) – zaledwie 3.12 minuty. Jednak wszyscy trzej wyprzedzający dotąd Polaków rywale okazali się od nich nieznacznie szybsi.

RD_8_3

– No to dwa etapy maratońskie mamy już zań sobą. Poszło nawet nie najgorzej. Dzisiejszy odcinek został sporo skrócony, bo po wczorajszych intensywnych opadach deszczu i gradu słynne wyschnięte słone jezioro Solar miejscami zrobiło się nieprzejezdne, a miejscami niewiarygodnie śliskie. O mały włos na takim śliskim fragmencie zderzylibyśmy się z Orlym Teranovą. Szukając waypointu wypadliśmy z dużą prędkością z dwóch stron niewielkiej wysepki wprost na siebie. Auta wcale nie chciały skręcać ani hamować i tylko wielkiemu szczęściu zawdzięczamy, że nie doszło do groźnej kolizji dwóch Mini, a tylko musnęliśmy się niegroźnie. Ale byłby wstyd! Potem już szybka i pewna jazda do końca tej sekcji, neutralizacja i start do drugiej części odcinka. Na wydmach cały czas mieliśmy na plecach Naniego Romę. W końcu nas dogonił i zaczął wyprzedzać. Na szczyt słynnej kilometrowej wydmy spadającej do Iquique wpadliśmy równocześnie. Wtedy poczułem to coś, to samo, co przed ostatnim oesem pamiętnego Rajdu Polski 96, gdy ściągałem się na śmierć i życie z Deppingiem. Pomyślałem “prędzej zginę niż dam się wyprzedzić w tym kultowym dla amerykańskiego Dakaru miejscu”. Myślę, że cały biwak miał niezłe widowisko. Poszliśmy w dół wszystko co fabryka dała. Mieliśmy na spadaniu ponad 200 km/h. Nani powiedział, że zwariowałem. A to był dla mnie jeden z najlepszych momentów w karierze. Taki, dla których warto się ścigać, a może nawet zginąć – mówił na mecie Hołek.

Drugie miejsce zajął dziś wczorajszy zwycięzca Orlando Terranova i Bernardo Graue, trzecie liderzy zawodów, Nasser al-Attiyah i Matthieu Baumeal, a czwarte – Giniel de Villiers i Dirk von Zitzewitz. al-Attiyah wyprzedza de Villiersa o 8.27 min., Yazeeda al-Rajhiego o 18.40 min., a Hołka o 54.38 min. Nasz mistrz kierownicy ma natomiast już ponad 28 minut przewagi nad szóstym – Bernhardem ten Brinkem, który w niedzielę stracił do niego ponad 25 minut.

RD_7_20

Szybsi od Holendra okazali się dziś Marek Dąbrowski (Automobilklub Rzemieślnik – Orlen Team) i Mark Powell (26.18 min.). Do mety dojechali oni na 20., a Piotr Beaupre i Jacek Lisicki (BMW) – na 30. pozycji. Wynik tego drugiego robi ogromne wrażenie, bo dzień wcześniej Piotr zaliczył rolkę i mocno rozbił samochód. Na całe szczęście obyło się bez uszkodzeń mechanicznych, dzięki czemu duet dotarł na metę dwudniowego maratonu w Iquique na 31. miejscu w „generalce”. Marek Dąbrowski jest 27.

– Dzisiejszy etap poszedł nam bardzo dobrze, dopiero pięć kilometrów przed metą zakopaliśmy się na jednej z wydm, przez co straciliśmy kilkanaście minut. Mieliśmy fajne tempo, dobrze nawigowaliśmy. Jestem zadowolony – powiedział Marek Dąbrowski.

Dla załóg samochodowych była to druga część etapu maratońskiego. Pomiędzy siódmym, a dzisiejszym, ósmym odcinkiem, nie mogli skorzystać z pomocy mechaników. Swoją Toyotą Hilux musieli zatem zająć się sami, używając do tego tylko tych części, które zabrali ze sobą.

– Czuję się dobrze, bo jako motocyklista zaliczyłem już wiele maratonów i jestem zahartowany. Nawet nie poczułem tego maratonu, był wręcz ekskluzywny. Mieliśmy łóżka, materace, normalną stołówkę, nie chodziły po nas mrówki – dodał Marek Dąbrowski.

RD_8_2

Eric Bernard i Alexandre Vigneau w Buggy z Team Trio Racing utrzymali na 29 miejsc. 8. etap ukończyli na 29 pozycji (39.57 min.). Nadal dobrze radzą sobie zawodnicy w nowych samochodach Peugeot 2008 DKR.

Stéphane Peterhansel: Wyniki nie są złe. Mieliśmy nadzieję na więcej, ale trasa dzisiejszego etapu wiodła przez wysoko położone miejsca, na czym ucierpiał silnik. Ważniejsze niż czas było dla nas przebrnięcie przez ten odcinek. Samochód jest jeszcze nowy i nie można jechać nim tak samo, jak autem, które jest od dłuższego czasu udoskonalane. Pod tym względem można powiedzieć, że oba etapy maratonu przebiegły dla nas pomyślnie. Samochód jest w dobrej kondycji i ani razu nas nie zawiódł. Jazda w Boliwii była czystą przyjemnością: widzieliśmy ogromny entuzjazm fanów. Przez ponad 36 godzin jechaliśmy na wysokości 3800 m n.p.m. lub jeszcze wyżej, co odbiło się na naszym samopoczuciu – czuliśmy się zmęczeni i bolała nas głowa. Ale o to chodzi w etapie maratonu, który ma być z definicji trudny.

Cyril Despres: Uważam, że dzisiejszy dzień był dla nas udany, bo dotarliśmy w końcu na biwak w Iquique. Pomimo fatalnej pogody, jaka panowała wczoraj na trasie, spędziliśmy w Boliwii dwa fantastyczne dni. Cieszę się, że miałem okazję zobaczyć wspaniałe Salar de Uyuni, największe na świecie wyschnięte słone jezioro, które słynie z widowiskowej scenerii.

Bruno Famin, dyrektor Peugeot Sport: Cieszę się, że oba samochody przetrwały etap maratonu bez awarii mechanicznych i wystąpiły w nich tylko drobne problemy. Obaj kierowcy znów awansowali w klasyfikacji, choć nie to jest dla nas w tej chwili najważniejsze. Ich dotychczasowe wyniki potwierdzają, że nasz samochód sprawdza się nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach, takich jak deszcz, grad i błoto, które zastaliśmy wczoraj na trasie. Teraz chcemy rozpocząć przygotowania do drogi powrotnej do Buenos Aires, a naszym celem jest ukończenie rajdu przez obie załogi.

RD_7_30

Robin Szustkowski, Jarek Kazberuk i Filip Skrobanek w Tatrze zameldowali się na mecie. W sobotę sytuacja w polskiej Tatrze wyglądała dość dramatycznie. Robin Szustkowski z powodu gorączki kilka razy zasłabł na trasie odcinka specjalnego i zespół zmuszony był do postojów, podczas których za pośrednictwem telefonu satelitarnego konsultowali sytuację z lekarzem. Na całe szczęście całonocny sen pod namiotem i porcja leków zrobiły swoje. Rano młody zawodnik był gotowy do walki.

– Zdecydowaliśmy, że będziemy prowadzić na zmianę. Robin wsiadł za kierownicę pierwszy i jechał dobrym, równym tempem przez niemal 200 km. W drugiej partii prowadziłem ja. To była bardzo trudna nawigacyjnie partia i na pewno wiele załóg straci tam mnóstwo czasu. „Młody” świetnie przeprowadził nas przez ten labirynt – chwalił kolegę Jarek Kazberuk.

Duet mistrza i ucznia na mecie osiągnął doskonały, 12. czas i w klasyfikacji generalnej zajmuje 20. miejsce.

– Trzeba trzymać tempo i nie można się „podpalać”. Jak zaczniemy kombinować, to możemy przedwcześnie skończyć rajd – studził nastroje Kazberuk.

Ponownie znakomicie zaprezentowali się Gerard de Roo, Dariusz Rodewald i Jurgen Damen, którzy zajęli drugie miejsce na odcinku.

Swój etap maratoński rozpoczęły z kolei motocykle i quady. To była dla nich prawdziwa przeprawa. Fatalne warunki na trasie, burze gradowe, wezbrane rzeki i tony błota utrudniały jazdę. W tych ekstremalnych warunkach Jakub Przygoński na metę w Uyuni dotarł z 28. rezultatem, a Jakub Piątek finiszował jako 44. zawodnik. Najszybszy na liczącym 321 km odcinku specjalnym był Paulo Goncalves, który odrobił część strat do lidera – kolegi z zespołu, Joana Barredy.

RD_8_4

Świetnie znów spisał się Rafał Sonik, który cały etap jechał na drugim miejscu, rozważnie utrzymując swoje tempo i starając się nie popełnić błędów nawigacyjnych. Ignacio Casale zaatakował i w pewnym momencie prowadził różnicą 20 minut, ale zgubiła go brawura. Zdaniem kapitana Poland National Team Chilijczyk uszkodził swojego quada i ostatecznie na metę dotarł z sześciominutową stratą do Polaka, który tym samym umocnił się na pozycji lidera.

Krakowianin w Uyuni zanotował drugi czas, przyjeżdżając niecałe sześć minut za Paragwajczykiem Nelsonem Sanabrią Galeano.

– To był niewyobrażalny etap. Pioruny waliły 200 metrów ode mnie. Do tego wezbrane rzeki, burze, gradobicie. Makabra. Nigdy w życiu nie przeżyłem czegoś takiego. Mnóstwo wody, błoto – najgorszy syf. Jestem kompletnie przemoczony. Nie mam nic suchego. Nie powiedzieli nam, że powinniśmy zabrać odzież przeciwdeszczową. Gdybym ją miał ze sobą, to byłaby kompletnie inna bajka. Zostawiłem ją przed odcinkiem. Dogoniłem Casale około 10 km przed metą. Miał uszkodzony lewy zbiornik paliwa i podłogi, bo widziałem, że miał je przymocowane na trytytkach – powiedział Rafał Sonik, kapitan Poland National Team.

– Jesteśmy teraz w Boliwii na wysokości 4000 m n.p.m. Dziś była niesamowita liczba kibiców, nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Ponadto na trasie spotkałem lamy i strusia. Padał deszcz, było bardzo ślisko, wiele kałuż, przez które czasem trzeba było skakać. Musieliśmy uważać. Udało mi się wszystko dobrze przejechać. Jesteśmy po pierwszym odcinku maratońskim, jutro drugi. Na szczęście dziś nic się nie stało z motocyklem, więc nie trzeba nic przy nim naprawiać. Na odcinkach maratońskich nie ma serwisu, żadnej pomocy mechaników. Jesteśmy sami i mamy do dyspozycji tylko te części, które wcześniej zabraliśmy ze sobą. Dobrze się czuję na takich odcinkach, bo jestem w stanie sam naprawić motocykl, jeśli tylko mam właściwe części – powiedział Kuba Przygoński.

RD_7_22

– Na początku było całkiem nieźle, dogoniłem dwóch zawodników, którzy startowali przede mną i trzymałem się za nimi. Trasa była mokra po ostatnich deszczach, przez co przewróciłem się w błocie. Wciąż jechało mi się dobrze, ale zaczął mi wariować jeden z zegarów, więc musiałem trochę odpuścić, żeby jechać za jednym z rywali, który nawigował, bo ja nie mogłem tego robić. Jechaliśmy tak we dwóch aż do 250. kilometra, kiedy zaczęło się oberwanie chmury. Nic nie było widać. Do tego doszedł grad, który tak uderzał w twarz, że nie było szans na dalszą jazdę. Zatrzymałem się. Przybiegli kibice, schroniliśmy się razem pod namiotem i przeczekaliśmy największą ulewę. Dalej jechałem w deszczu, trasa była bardzo mokra, w dodatku wylały rzeki i trzeba było mocno manewrować, żeby nie utopić motocykla. Już w ogóle nie pamiętam, że wczoraj miałem rest day. Po dzisiejszym etapie jestem chyba bardziej zmęczony, niż po pierwszych sześciu dniach. Znowu by mi się przydał dzień odpoczynku! – powiedział Kuba Piątek, któremu dziś urwała się antena od iritracka, przez co nie był widoczny na live trackingu.

Odcinki maratońskie to dla zawodników też zupełnie inaczej zorganizowany biwak.

– Wszyscy motocykliści dostali takie same stroje, siedzimy razem tak samo ubrani. Dziś będziemy spać razem. Atmosfera jest bardzo fajna, bo wszyscy się lubimy. Na szczęście motocykl dojechał cały, więc nie muszę nic przy nim robić – powiedział Kuba Piątek.

RD_7_21

Jutro załogi samochodów mają dzień wolny w Iquique, gdzie dołączą do nich motocykliści po przejechaniu tej samej trasy odcinka specjalnego, które dziś pokonały auta – czyli aż 781 km OS-u i tylko 24 km dojazdówki. Łącznie do przejechania będzie 805 km.

– Jutrzejszy odcinek specjalny zacznie się od wyschniętego słonego jeziora – 130 km idealnie płaskiej powierzchni. Będzie dużo się działo, zwłaszcza, że startujemy wyjątkowo w grupach po 30 zawodników na raz w jednej linii. Nie jest to zbyt przyjemne, bo za pierwszym zawodnikiem bardzo mocno się kurzy. Zawodnicy takich startów nie lubią, ale pewnie efektownie wygląda to w oku kamery – powiedział Kuba Przygoński.

RD_8_5

WYNIKI

Motocykle 7. etap
1. Paolo Goncalves (Honda) – 3:56.00 godz.;
2. Marc Coma (KTM ) – strata 14 sek.;
3. Matthias Walkner (KTM) – 30 sek.;
4. Pablo Qunitanilla (KTM) – 1.32 min.;
5. Toby Price (KTM) – 1.49 min.;
6. Joan Pedrero (Yamaha) – 3.20 min.;
7. Alain Duclos (Sherco) – 3.48 min.;
8. Helder Rodrigues (Honda) – 4.05 min.;
9. Stefan Svitko (KTM) – 5.00 min.;
10. Riaan van Niekerk (KTM) – 6.06 min.;
28. Jakub Przygoński – 19.58 min.;
44. Jakub Piątek – 1:14.56 godz.

Klasyfikacja: 1. Barreda – 25:40.48; 2. Coma – strata 6.28 min.; 3. Goncalves – 10.59 min.; 4. Qunitanilla – 25.16 min.; 5. Price, – 29.20 min.; 6. Rodrigues – 33.56 min.; 7. Svitko – 40.23 min.; 8. Faria, – 40.55 min.; 9. Duclos – 50.31 min.; 10. Casteu – 1:16.52 godz.; 24. Jakub Przygoński – 2:49.53 godz.; 40. Jakub Piątek – 5:45.39 godz.

Samochody 8. etap
1. Yazeed Al-Rajhi – 3:26.49 godz.;
2. Orlando Terranova – strata 1.12 min.;
3. Nasser Al-Attiyah – 2.36 1.12 min.;
5. Krzysztof Hołowczyc – 3.12 1.12 min.;
8. Stéphane Peterhansel – 3.46 min.;
20. Marek Dąbrowski – 26.18 1.12 min.;
29. Eric Bernard – 39.57 min.;
30. Piotr Beaupre – 41.19 1.12 min.

Klasyfikacja 1. Nasser Al-Attiyah – 26:41.15 godz.; 2. Giniel de Villiers – strata 8.27 1.12 min.; 3. Yazeed Al-Rajhi – 18.40 1.12 min.; 4. Krzysztof Hołowczyc – 54.38 1.12 min.; 5. Bernhard ten Brinke – 1:22.52 godz.; 8. Stéphane Peterhansel – 1:51.46 godz.; 27. Marek Dąbrowski – 8:53.23 godz.; 31. Piotr Beaupre – 9:23.48 godz.; 32. Eric Bernard – 9:27.06 godz.

Quady 7. etap
1. Nelson Sanabrian Galeano – 5:22.12 godz.;
2. Rafał Sonik – strata 5.46 min.;
3. Ignacio Casale – 11.37 min.

Klasyfikacja: 1. Rafał Sonik – 31:50.46 godz.; 2. Ignacio Casale – 21.59 1.12 min.; 3. Sergio Lafuente – 1:08.00 godz.

Ciężarówki 8. etap
1. Edward Nikołajew – 3:25.47
2. Gerard de Rooy, Dariusz Rodewald i Jurgen Damen – strata 11.16 min.;
3. Andriej Karginow – 14.58 min.;
12. Robin Szustkowski, Jarek Kazberuk i Filip Skrobanek – 1:24.14 godz.

Klasyfikacja
: 1. Airat Mardiejew – 26:33.21 godz.; 2. Andriej Karginow – 5.09 min.; 3. Edward Nikołajew – 12.41 min.; 14. Gerard de Roo, Dariusz Rodewald i Jurgen Damen – 6:58.29 godz.; 20. Robin Szustkowski, Jarek Kazberuk i Filip Skrobanek – 9:19.48 godz.