RAJD DAKAR 2020: ARON DOMŻAŁA JESZCZE POWALCZY

Po sześciu dniach ścigania i pokonaniu niemal czterech tysięcy kilometrów przez Arabię Saudyjską, dakarowa karawana zatrzymała się w stolicy kraju, Rijadzie, na zasłużony odpoczynek.

Reprezentujące Polskę w kategorii SSV dwie załogi: Aron Domżała i Maciej Marton oraz Maciej Domżała i Rafał Marton wykorzystały ten czas na regenerację i… usunięcie kłopotliwej awarii z ostatnich dni.


Zobacz także:

SPORT


 

– Kończymy dzień odpoczynku, a przed nami kolejne sześć dni ścigania. Miło było odpocząć, aczkolwiek obniżył się poziom adrenaliny i zaczęliśmy odczuwać ból mięśniach i stawach. Co więcej, dopiero niedawno przestałem brać antybiotyk, więc dzięki tej przerwie mogłem dojść do siebie – mówił Aron Domżała, dla którego jest to drugi start w Rajdzie Dakar.

Podczas gdy zawodnicy i piloci porządnie się wyspali, skorzystali z pomocy fizjoterapeutów i poświęcili regeneracji obolałych mięśni, zespoły serwisowe niemal całkowicie rozebrały oba Can-Am’y, by przygotować je na kolejne cztery tysiące kilometrów rajdu. Najważniejszą informacją była jednak ta, że mechanicy znaleźli przyczynę awarii z 6. etapu.

– Okazuje się, że była ona również na wcześniejszym etapie, który wygraliśmy. Dostaliśmy od dostawcy wadliwą część, a w zasadzie źle ustawioną. To był niezgodny ze specyfikacją auta wariator. To z jego powodu nasza prędkość maksymalna była dużo niższa niż powinna – tłumaczył Aron Domżała, który wygrał dwa z sześciu etapów tegorocznego super maratonu.

Pomimo świetnej jazdy, na półmetku polski duet zajmuje 12. miejsce, czego przyczyną była awaria w drugim dniu ścigania.

– Jesteśmy już mocno zmęczeni. Etapy mają nawet po 900km, więc czasem potrafią dać w kość. Jeśli chodzi o wynik sportowy, to miejsce poza pierwszą „dziesiątką” na pewno nie jest szczytem naszych marzeń. Mierzyliśmy z Maćkiem trochę wyżej. Niestety awaria z drugiego dnia pokrzyżowała nam plany i została nam teraz walka o kolejne zwycięstwa etapowe. Oczywiście nie idziemy va banque, bo ważne jest również żeby znaleźć się na mecie i zdobyć doświadczenie, które jest nam wciąż bardzo potrzebne – przyznał młody kierowca z Warszawy.

Swój plan realizują natomiast w stu procentach ojcowie. Maciej Domżała i Rafał Marton w swoim, zrównoważonym tempie pokonują kolejne etapy, regularnie meldując się na mecie w okolicach 20. miejsca. Co jednak najważniejsze, „ojcowie” jak na razie unikają awarii, co pozwala im zachować spokój i równowagę przed drugą częścią Dakaru.

– Trzeba chylić czoła przed naszymi mechanikami, którzy nie śpią od tygodnia i codziennie doprowadzają wózki do stanu używalności. Bardzo im za to dziękujemy – podkreślił na zakończenie Aron Domżała.

W niedzielę zawodników czeka wczesno- poranna pobudka i prawdziwy gigant! To będzie najdłuższy odcinek specjalny, liczący 546 km z niemal 200-kilometrową dojazdówką. Zapowiada się kolejny długi i zróżnicowany dzień, na którym nie zabraknie wydm, fragmentów szybkich szutrowych dróg oraz nawigacyjnych pułapek.