RAJD POLSKIE SAFARI 2015: DUŻO WALKI (MÓWIĄ NA MECIE)

rps_me1

Zakończył się Rajd Polskie Safari, stanowiący rundę Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych (RMPST). Prolog odbył się pod Centrum Olimpijskim PKOL, odcinki zaś na obrzeżach Warszawy (poligon obok Rembertowa).

Na uroczyste zakończenie załogi zjechały do samego centrum stolicy, pod Pałac Kultury i Nauki.


Zobacz relacje:

SPORT


 

Załogi rywalizujące w Pucharze Polski w Rajdach Baja (PPRB) oraz Rajdowym Pucharze Polski Samochodów Terenowych (RPPST) przejechały łącznie 104,73 km odcinków specjalnych, nieco dłuższą trasę przewidziano dla ekip z Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych (RMPST) – 129,09 km. Rajd miał zaledwie współczynnik 1, ale wytyczenie nawet takiej próby pod Warszawą okazało się trudne.

Trasa OS-u okazała się wymagająca. – była tylko jedna prosta (najszybsi osiągali tu ponad 170 km/h!), rządziły zakręty i typowe dla czołgowisk ostre zjazdy i podjazdy. Nie brakowało piaszczystych fragmentów, ale padający wcześniej deszcz sprawił, że praktycznie nie było kurzu. Dobór trasy wyrównywał szanse kierowców z pojazdami o mniejszej mocy.

rps_me2

W gronie motocyklistów szans rywalom nie dał Kuba Piątek.

– Bardzo się cieszę, że w końcu mogłem zaprezentować się przed polską publicznością, tym bardziej, że udało mi się wygrać wracający do kalendarza rajdów terenowych, rajd Polskie Safari. Udział w takich zawodach to doskonała okazja do sprawdzenia się w warunkach, jakie w sierpniu będą czekały na trasie rajdu Baja Poland, kolejnej rundy eliminacji Mistrzostw Świat FIM – powiedział Kuba Piątek.

Wśród ekip rywalizujących quadami napędzanymi na jedną oś najszybszy okazał się Paweł Samek. Wygrał on tylko pierwszy przejazd, ale przewaga nad zwycięzcą dwóch pozostałych – Adrianem Janikiem – okazała się wystarczająca. Zwycięzca w grupie quadów z napędem 4×4 (Q4) okazał się Radosław Lindner. W grupie pojazdów UTV problemy techniczne Wojnarów (Waldemara jadącego z córką Kają) wykorzystał duet Robert Lamenta i Mateusz Budziło.

Już po 7 km pierwszego odcinka specjalnego z rywalizacji w Mistrzostwach Polski terenówek (RMPST) wypadli jedni z faworytów, aktualni liderzy klasyfikacji (nie zmieniło się to mimo zerowego dorobku punktowego w Warszawie) – Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz. Odpowiadała za to… łuska naboju, która dostała się między zacisk hamulca i tarczę i zablokowała koło w Toyocie Hilux. Podczas maratońskiego rajdu można by starać się naprawić uszkodzenie, ale przy tak krótkiej trasie strata była zbyt duża.

Niepodzielnie rządził za to duet Marcin Łukaszewski i Magdalena Duhanik. Drudzy byli Piotr Białkowski i Bartosz Momot nie dziwi, a trzecie miejsce zajęli Piotr Gadomski i Tomasz Widera.

Ciekawa sytuacja miała miejsce w grupie T2, czyli pojazdów zbliżonych do seryjnych. Okazało się, że znacznie lepiej w takich warunkach radzą sobie Mitsubishi Pajero, z których korzystały cztery pierwsze załogi (wygrali Grzegorz Szwagrzyk i Jakub Moliter). Ekipy jadące Nissanami Navarami zajęły miejsca od piątego do ósmego.

rps_me3

W Rajdowym Pucharze Polski Samochodów Terenowych poza konkurencją okazał się tu “Japa Team” czyli Jacek Soboń i Mariusz Borowski. Udowodnili, że gdy auto przestanie sprawiać kłopoty, nie mają sobie równych – wygrali wszystkie przejazdy odcinka Rembertów i mimo trzyminutowej kary pewnie sięgnęli po zwycięstwo. Jeden z głównych konkurentów Jacka – Tomasz Gołka – od rana walczył z awarią samochodu. W gronie aut znacznie bardziej zbliżonych do seryjnych (S2) po raz kolejny tryumfowali Karol Zarycki i Marcin Michalski.

Uroczyste zakończenie rajdu i wręczenie pucharów miało miejsce na Placu Defilad pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Puchary wręczał m.in. rektor- komendant Akademii Obrony Narodowej.

POWIEDZIELI

Radosław Lindner: Na pierwszym przejeździe trasa nie była jeszcze rozjechana przez samochody, jechało się bardzo fajnie, wszystko było przewidywalne. Na drugim przejeździe trasa diametralnie się zmieniła, powstały koleiny przeszkadzające na zakrętach. Trzeci przejazd rzeczywiście był wyraźnie gorszy. Mimo trudności uważam, że w Warszawie czekała na nas jedna z lepszych tras – zróżnicowana, wymagająca dobrej techniki. Quady z napędem 2WD są dużo lżejsze, nasze ważą około 400 kg. Całą trasę i tak pokonałem z napędem na tył – warunki nie były na tyle ciężkie, żeby wykorzystywać przedni napęd – wtedy pogarsza się prowadzenie.

rps_me4

Marcin Łukaszewski: W końcu uporaliśmy się z kłopotami, które prześladowały nas przez ostatnie trzy rajdy i były następstwem pożaru w komorze silnika. Przeprowadziliśmy testy jak należy i efekt widać od razu. Na trzecim przejeździe Rembertowa mogliśmy trochę zwolnić, bo wyniki były już w miarę ułożone. Jesteśmy pod wrażeniem oprawy rajdu i ślemy podziękowania dla organizatorów i władz Warszawy – jeszcze nigdy nie kończyliśmy imprezy w takim otoczeniu jak Pałac Kultury i Nauki.

Piotr Gadomski: Na każdym rajdzie trzeba pokonać przygotowaną przez organizatorów trasę, raz jest ona trudniejsza, raz łatwiejsza, ale dla wszystkich taka sama. Dla mnie odcinek był naprawdę dobry i ciekawy, byłoby jednak lepiej, gdyby poprzestać na dwóch przejazdach i dodać jeszcze inną, szybszą próbę. Nasz Land Cruiser to auto starej generacji. Ma zbyt wysoko umieszczony środek ciężkości, co przeszkadza w szybkiej jeździe na zakrętach. Benzynowy silnik 3.4 V6 pod względem rozwijanego momentu obrotowego nie może się równać z konkurentami. Ale auto jest warte “tylko” 25 tys. euro, czyli kilkukrotnie mniej niż konkurencyjne. Na wszystkich rajdach jeździmy w czołówce, to sprawia frajdę.

Jacek Soboń: Trasa bardzo nam pasowała. Praktycznie nie było szybkich partii, gdzie nie mamy szans konkurować – nasze auto ma dwulitrowy silnik i jeździ w teoretycznie wolniejszej grupie S1-3000. Nasza prędkość maksymalna to nawet o 30 km/h mniej niż w niektórych konkurencyjnych autach.

rps_me5

Paweł Molgo: Cóż, każda dobra seria musi kiedyś mieć swój koniec… Pomiędzy zacisk hamulca i tarczę wpadła łuska po naboju, co w rezultacie wyrwało z mocowań tarczę, która skutecznie zablokowała koło – opisuje zdarzenie Paweł Molgo. – Auto nie było w stanie jechać, nie mogłem nawet kręcić kierownicą. Gdy usłyszeliśmy hałas, byłem przekonany, że zablokował się przedni dyferencjał, z czym kiedyś mieliśmy już do czynienia. Do głowy nam nie przyszło, żeby powodu usterki szukać w kole. Kiedyś podobna historia spotkała nas na Silk Way Rally, ale wtedy ściągnęło nas wyraźnie na lewo. Wyrzuciliśmy wtedy zacisk, spięliśmy przewód i ukończyliśmy etap, korzystając tylko z tylnego hamulca. Tutaj, nawet gdybyśmy szybko zlokalizowali przyczynę awarii, nie mielibyśmy czym zakleszczyć przewodu, nie mówiąc już o dużej stracie czasowej, która na tak krótkim rajdzie pozbawiłaby nas szans na zdobycie dobrego miejsca. Los płata figle. Może za bardzo chciałem, aby w rodzinnej Warszawie wypaść jak najlepiej? Tak po prostu bywa w motosporcie. Czasem wystarczy drobnostka, by zaprzepaścić wysiłek całego zespołu. Dziś przyszedł ten moment i trzeba się z tym pogodzić. Po dziewięciu bezawaryjnych rajdach, kiedyś dobra passa musiała się skończyć. Wskazuje na to zwykly rachunek prawdopodobieństwa. Cieszymy się, że awaria nie okazała się poważna. Auto już w zasadzie mogłoby wrócić na rajdowe trasy. Przed nami dwa ostatnie rajdy, w tym Baja Poland w Szczecinie, gdzie walka o tytuł mistrzowski wkroczy w decydującą fazę. Wszystko wciąż może się zdarzyć. Walka nabiera rumieńców!

Fot.: grupa4x4 i Mariusz Bodnar