ABU DHABI DESERT CHALLENGE: PRZYGOŃSKI UKRĘCIŁ PÓŁOŚ (1. ETAP)

przygon-1-1

Rozpoczęły się zmagania w rajdzie w Abu Dhabi Desert Challenge, rundzie Pucharu Świata FIA. Po pierwszym odcinku Kuba Przygoński i Timo Gottschalk na metę dotarli z piątym czasem. Nie było jednak łatwo.

Zaledwie 5 km przed metą ich samochód utracił jedną półoś. Ma szczęście strata na mecie nie była bardzo duża.


Zobacz także:

SPORT

ABU DHABI DESERT CHALLENGE 2018


 

Początek pierwszego odcinka rajdu był dla naszych bardzo udany. Kuba Przygoński i Timo Gottschalk dynamicznie ruszyli i przez długi czas utrzymywali się w samej czołówce. Przez 255 km odcinka załoga prowadziła. Niestety 5 km przez metą Buggy utracił jedną półoś i samochód całkowicie się zatrzymał.

Polakom pomógł zespół Martina Prokopa.

2

– Chcieliśmy podziękować Martinowi Prokopowi za pomoc. Tuż przed metą straciliśmy jedną pół oś, przez co nie mogliśmy dalej jechać. Jego zespół nas holował i dzięki temu ukończyliśmy odcinek. Takie sytuacje, kiedy jedna załoga zatrzymuje się i traci swój czas, aby pomóc innemu zawodnikowi, się nie zdarzają. Gdyby w przyszłości coś podobnego przydarzyło się Martinowi, jego załoga może liczyć na naszą pomoc. Podczas tego pierwszego odcinka dużo się działo. Jazda na linie po pustynnych wydmach była bardzo trudna. Finalnie jednak dojechaliśmy do mety z niewielką stratą. Nadal jesteśmy w grze – powiedział Kuba Przygoński z Automobilklubu Polski i Orlen Teamu.

Niedzielna rywalizacja była bardzo wyrównana. Pierwszą lokatę zajął Cyril Despres (MINI John Cooper Works Buggy), za nim uplasowali się Bernhard Ten Brinke (Toyota Hilux Overdrive) oraz Stephane Peterhansel (MINI John Cooper Works Rally).

Spokojny i bardzo udany start Sonika

Rafał Sonik uzyskał drugi czas na pierwszym etapie Abu Dhabi Desert Challenge. Siedmiokrotny zdobywca Pucharu Świata stracił tylko minutę do Kuwejtczyka Fahida Al-Mussalama i był w doskonałym nastroju, ponieważ nie forsował tempa, a mimo to wypracował dobrą pozycję na początek rywalizacji.

– Od wielu miesięcy, w tym rejonie nie spadła ani kropla deszczu. Silne wiatry, które towarzyszyły nam również dzisiaj na starcie sprawiły, że zupełnie zmienił się krajobraz, a to oznaczało utrudnioną nawigację. Wiele pustynnych ścieżek, którymi mieliśmy podążać była zupełnie niewidoczna, a piach pędzący wokół nas sprawiał, że trudno było nawet dostrzec rywala, czy motocyklistę, jadącego przed nami – relacjonował Rafał Sonik, podkreślając że w związku z takimi warunkami, jego priorytetem od samego startu była ostrożność.

sonik-pusty1

Podobną taktykę przyjęli pozostali quadowcy, którzy pierwszą część odcinka ukończyli niemal równocześnie, w krótkim odstępach meldując się na punkcie tankowania. W tym momencie sporą rolę zaczęło odgrywać również słońce i lejący się z nieba żar. Temperatura sięgała 42 stopni.

– Ostatnie 80 km pokonałem bez kropli wody w camelbaku. Język stawał mi już kołkiem, kiedy dojeżdżałem do mety. Dodatkowo mocno odczułem twarde lądowanie po skoku ze ściętej wydmy i zaczął mi dokuczać uciążliwy ból głowy. Mimo to starałem się nie zmieniać tempa i patrząc na wyniki, wydaje mi się, że to moi rywale bardziej osłabli – podsumował zadowolony krakowianin.

Etap wygrał zwycięzca z 2017 roku – Fahid Al- Mussalam. Kuwejtczyk ma jednak nieznaczną przewagę nad Polakiem i Aleksandrem Maksimowem, który na mecie był zaledwie o sekundę wolniejszy od Rafała Sonika.

– Przede wszystkim czerpię ogromną radość z tego, że znów mogę się ścigać. Z takich małych rzeczy, jak fakt, że tym razem nalali mi paliwa z cysterny, a nie jak przed dwoma laty zanieczyszczoną benzynę z kanistra, przez co straciłem na etapie pół godziny. Tym razem, mimo braku wody pitnej w końcówce, to była czysta przyjemność – zakończył „SuperSonik”.

Poniedziałkowy, drugi etap Abu Dhabi Desert Challenge ma długość 228,8 km.

przygon-1-3