ŻUŻEL: TRAGEDIA NA TORZE WE WROCŁAWIU

W szpitalu we Wrocławiu zmarł w sobotę wieczorem Lee Richardson. Żużlowiec PGE Marmy Rzeszów miał wcześniej wypadek podczas w meczu z Betard Spartą.

Lee Richardson uczestniczył w kraksie i upadł na tor. Film potwierdza, że jej przyczyna leżała po stronie angielskiego zawodnika: jego motocykl zahaczył o tylne koło Tomasza Jędrzejaka z Betardu, a później o motor Frederika Lindgrena.

Wyglądało, jakby Richardson uderzył klatką piersiową o niezabezpieczony fragment bandy. Sędzia zawodów orzekł, że do wypadku doszło z winy samego zawodnika.

33-letni Richardsoni natychmiast został natychmiast odwieziony karetką pogotowia do wrocławskiego Szpitala im. Marciniaka. Tam wkrótce później zmarł na skutek poważnych, ogólnych obrażeń i rozległego krwotoku wewnętrznego.

13 maja dla europejskiego żużla będzie już zawsze dniem smutnym…